Dziewięć dni walk wokół syryjskiego Idlibu kosztował Rosję reputację, a jej syryjskich i irańskich sojuszników ponad 2 tys. żołnierzy, 100 czołgów, wozów pancernych i dział samobieżnych; 76 systemów artyleryjskich, osiem helikopterów i trzy samoloty. A co najważniejsze Turcy zniszczyli wspieranym przez Moskwę oddziałom co najmniej trzy rosyjskie systemy obrony powietrznej, w tym jeden „Pancir 1” oraz jeden S-300.
Czytaj także: Analiza Radaru: Jakie konflikty przyniesie 2020 rok?
Ten pokaz bezużyteczności rosyjskiego sprzętu wojskowego – zachwalanego na światowych rynkach jako tańszy od amerykańskiego jednak równie zaawansowany technologicznie – był bardzo bolesny dla Moskwy i może poderwać jedną z najważniejszych gałęzi jej eksportu: sprzedaż broni.
W dodatku nie wiadomo (tzn. obserwatorzy z zewnątrz nie wiedzą, w przeciwieństwie do samych Rosjan oraz Turków) kto obsługiwał najbardziej skomplikowany sprzęt (czyli systemy obrony powietrznej, samoloty Su-24 ale także helikoptery i być może część czołgów). Bardzo możliwe, że w przypadku S-300 czy Su byli to Rosjanie, a w części pozostałych przypadków ich najemnicy z tzw. Grupy Wagnera.
Ofensywa na enklawę Idlibu
Ostatnia ofensywa syryjska na enklawę Idlibu – obsadzoną przez opozycję i ochranianą przez Turcję – zaczęła się w lutym. Wcześniej jednak, od października ubiegłego roku wojska Baszira Asada cały czas próbowały posuwać się naprzód, wypychając tureckie posterunki za drogę M 5, prowadzącą przez wschodnią część prowincji Idlib a łączącą Damaszek z Aleppo.