Chodzi o bojowego robota „Uran-9”. Nie wiadomo dokładnie gdzie znów działa na syryjskiej wojnie. Oficjalnie w tym kraju znajduje się jedynie rosyjskie lotnictwo (w bazie Hmeim) oraz żandarmeria wojskowa, która patroluje północne rejony kraju.
Czytaj także: Rosja: Bankrutujący przemysł obronny
Ale jest tam też nieznana liczba rosyjskich najemników, tworzących zwarte formacje, walczących w różnych miejscach kraju. Ponadto są tam rosyjskiej oddziały specjalne. Nie wiadomo, komu zlecono zadanie ponownego testowania Urana w warunkach bojowych.
Według danych „Rosoboroneksportu”, który próbuje sprzedawać go na światowych rynkach, robot „przeznaczony jest do wykonywania kombinowanych zadań zwiadowczych, bojowych i antyterrorystycznych”. Rosyjscy wojskowi określają jego zadania prościej: zwiad, ogniowe wsparcie i niszczenie broni pancernej przeciwnika. Walkę powinien prowadzić na najbardziej niebezpiecznych odcinkach frontu. Ten zdalnie sterowany czołg jest uzbrojony w 30-milimetrowe działko 2A72 (skonstruowane jeszcze w ZSRR) oraz karabin maszynowy PK o kalibrze 7,62 mm. Dron wyposażono także w cztery przeciwpancerne kierowane rakiety „Ataka” i 12 rakietowych miotaczy ognia z głowicą termobaryczną „Trzmiel”. Może też zostać wyposażony w przeciwlotniczy kompleks „Igła”.
Rosyjskie drony w Syrii
Pierwszy raz „Uran-9” pojawił się w Syrii prawdopodobnie w pierwszej połowie 2018 r. Efekty działań poddano miażdżącej krytyce przez ekspertów rosyjskiego ministerstwa obrony.