Z tego artykułu się dowiesz:
- Dlaczego rząd Polski wybrał Szwecję jako dostawcę okrętów podwodnych?
- Jakie są kluczowe terminy związane z dostawą nowych okrętów podwodnych dla Polski?
- Jakie znaczenie ma ten kontrakt dla polskiej gospodarki i przemysłu zbrojeniowego?
- Jakie są dotychczasowe powiązania ekonomiczne między Szwecją a polskim przemysłem obronnym?
Polska zakupi od Szwecji trzy okręty podwodne. To decyzja, która buduje nową architekturę bezpieczeństwa na Bałtyku. Kontrakt na zakup okrętów podwodnych to nie tylko pozyskanie nowego sprzętu dla Wojska Polskiego, ale także nowe zdolności dla naszej gospodarki i przemysłu zbrojeniowego – ogłosił w środę wicepremier, minister obrony Władysław Kosiniak-Kamysz.
Polityk nie chciał zdradzić wartości tego kontraktu, powiedział jedynie, że jest to powyżej 10 mld zł. Można szacować, że te widełki to raczej 15-20 mld, niż 11-15 mld zł. Polityk wskazał także, że pierwszy okręt, tzw. gap filler, czyli starszy okręt służący do podtrzymania zdolności, wejdzie do służby w polskiej Marynarce Wojennej w 2027 r. Już w przyszłym roku mają się rozpocząć treningi polskich podwodniaków na tej jednostce.
Dostawa pierwszego okrętu zaplanowana jest na 2030 r. To oznacza, że Szwedzi zdecydowali się przekazać nam jednostkę A26, którą budują dla siebie w stoczni Saab Kockums. Warto odnotować, że ten program notował po drodze liczne opóźnienia i dostawę w terminie wielu uzna za zaskoczenie. Zgodnie z polskimi wymaganiami kolejne powinny być dostarczone najpóźniej w 2034 i 2038.
Pewnym zaskoczeniem mogą być słowa Kosiniaka-Kamysza, że szwedzki okręt jako jedyny z sześciu oferowanych spełnił wszystkie wymagania naszej Marynarki Wojennej.