Materiał powstał we współpracy z KONGSBERG

Przemysł zbrojeniowy na całym świecie notuje rekordowe wyniki. Jest to oczywiście związane z wojną w Ukrainie i innymi konfliktami. Jednocześnie mamy wzrost wydatków na obronność w wielu państwach. Jak to wszystko odnosi się do aktywności Kongsberga?

Rzeczywiście, widać wyraźnie, nie tylko w naszej części świata, ale także na przykład w rejonie Pacyfiku i Azji, że podejście do spraw obronności znacznie się zmieniło. Przypomnę, że Kongsberg jest największą norweską firmą zbrojeniową z większościowym udziałem skarbu państwa, notowaną na giełdzie w Oslo i prowadzoną jako przedsięwzięcie całkowicie biznesowe. Istotnie, przechodzimy przez okres dynamicznego wzrostu. W ciągu ostatnich siedmiu lat urośliśmy czterokrotnie, a przecież przedtem też nie byliśmy firmą małą. Do 2030 roku przewidujemy kolejny trzykrotny wzrost w kontekście przychodów i zatrudnienia.

To oznacza konieczność inwestycji. Jakich?

Przede wszystkim dotyczących wzrostu potencjału produkcyjnego. Decyzje o budowie nowych fabryk podjęliśmy zresztą jeszcze przed pełnoskalową agresją Rosji na Ukrainę. Taką fabrykę otworzyliśmy w czerwcu w Norwegii. Dzięki tej inwestycji znacząco podnieśliśmy zdolności produkcyjne w przypadku rakiet Naval Strike Missile – NSM. Otwieramy fabrykę w Australii, w regionie, który z naszej perspektywy uchodzi za spokojny, choć tak naprawdę jest zupełnie inaczej. I dlatego rząd australijski zdecydował się dofinansować prawie w całości naszą tamtejszą inwestycję. Chodzi o produkcję Joint Strike Missile – JSM i właśnie NSM, czyli dwóch pocisków, które są flagowe w naszym portfolio. Australijczycy chcą dzięki temu uzyskać zupełną niezależność dostaw dla swoich sił zbrojnych.

Stany Zjednoczone są dla nas oczywiście kluczowym rynkiem. Mamy tam jedną dużą fabrykę zdalnie sterowanych modułów uzbrojenia i wież bezzałogowych, budujemy kolejną, która będzie produkowała rakiety.

Jakie są plany dotyczące inwestycji?

Norwegia nie jest członkiem Unii Europejskiej, ale uczestniczy w wielu europejskich programach, w tym tych dotyczących obronności. W związku z tym planujemy wspólnie z partnerami z krajów europejskich zawiązywanie spółek joint venture albo wejście w ścisłą stałą kooperację. W Polsce, która od lat jest istotnym krajem dla Kongsberga, planujemy uruchomienie zdolności produkcyjnych. I to w dosyć szybkim czasie. Nie mogę jeszcze mówić o szczegółach, ale będą to zdolności, które znacząco zwiększą niezależność polskich sił zbrojnych oraz innych krajów w przypadku realizacji konkretnych programów. Planujemy również istotne inwestycje w obszarze IT.

Jak w tej chwili wygląda obecność Kongsberga w Polsce?

W 2010 roku miałem przyjemność otworzyć działalność tej firmy w Polsce, natomiast pierwszy kontrakt, jaki Kongsberg podpisał w naszym kraju, to grudzień 2008 roku. Dotyczył dostawy Nadbrzeżnego Dywizjonu Rakietowego wyposażonego w rakiety NSM. To był przełomowy kontrakt, Polska stała się drugim krajem po Norwegii, który zdecydował się na zakup tej broni. Dzisiaj tych krajów jest 14, łącznie ze Stanami Zjednoczonymi. Od tego czasu w Polsce bardzo dużo udało nam się zrobić. Uruchomiliśmy szeroką współpracę przemysłową. W Zielonce, w Wojskowych Zakładach Elektronicznych, stworzyliśmy centrum serwisowania. W tej chwili realizujemy serwis do poziomu fabrycznego – rakiet NSM i całego systemu, który znajduje się w Morskich Jednostkach Rakietowych. Myślę, że ta inwestycja potwierdziła reputację Kongsberga w Polsce jako niezwykle rzetelnego partnera.

Wróćmy do światowej sceny przemysłu zbrojeniowego. Czy w związku z dobrą koniunkturą zaczęło „schodzić wszystko”? Czy w światowym przemyśle zbrojeniowym przestaje się liczyć konkurencja?

Aż tak dobrze nie jest. Jeżeli firma ma technologię, produkty, jakość, to oczywiście jest i zapotrzebowanie. Natomiast nie jest też tak, że wszystko można sprzedać w ciemno. Dobry jest przykład ukraiński. Na początku inwazji Ukraińcy brali niemal wszystko, by bronić swojego kraju. Teraz są już bardzo selektywni, wybierają te systemy, które rzeczywiście się sprawdzają.

Dzisiaj tort zamówień do podziału jest znacznie większy, co zresztą generuje chęć współpracy między firmami, które do tej pory ostro konkurowały. Muszą przecież na przykład trzymać się terminów dostaw. Nie wystarczy podpisać kontrakt, trzeba go zrealizować, a weryfikacja następuje dosyć szybko.

Czy współdziałanie firm to już wyraźna tendencja w światowym przemyśle zbrojeniowym?

Jak spojrzymy na przykład na rynek amerykański, to tam mamy kilka dominujących ogromnych podmiotów. Koncerny europejskie są sporo mniejsze. I w związku z tym trzeba się spodziewać przejęć, fuzji czy łączenia sił. To jest jeden aspekt. Drugi aspekt – mamy mnóstwo firm małych i średnich ze świetnymi technologiami i produktami. Ale one często dochodzą do momentu, w którym już organicznie nie mogą się rozwijać. I to jest ten moment, w którym muszą zadecydować: albo przejmujemy kogoś, albo zostajemy przejęci. Rozmawiamy na temat przejęć z innymi firmami, ale wiemy, że nie jesteśmy jedyni.

Jaki rodzaj sprzętu z waszej oferty budzi w tej chwili największe zainteresowanie wśród potencjalnych odbiorców?

Zdecydowanie obrona przeciwlotnicza. To oczywiście wynika z wojny w Ukrainie, która pokazała, że obrona przed rakietami czy dronami jest absolutnie kluczowa. Bardzo szybko po rozpoczęciu otwartej wojny dostarczyliśmy do Ukrainy NASAMS, system obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej krótkiego zasięgu. Przekroczył nasze oczekiwania, jeśli chodzi o efektywność. Skuteczność systemu po ponad trzech latach otwartej wojny kształtuje się na poziomie 97 proc., z czego jesteśmy bardzo dumni. Widzimy ogromne zapotrzebowanie na obronę przeciwlotniczą też w kontekście, który definiujemy jako full spectrum air defense. Czyli nie poszatkowane różne warstwy, lecz dostarczenie systemu, który jest w stanie przeciwdziałać różnego rodzaju zagrożeniom i integrować różnego rodzaju komponenty. Częścią tych rozwiązań są systemy antydronowe. Pierwszy taki system dostarczyliśmy do Ukrainy już dwa lata temu. Niedawno podpisaliśmy kolejny kontrakt. Wyciągnęliśmy mnóstwo lekcji z bojowego użytkowania tego systemu.

Temat obrony przeciwdronowej jest też bardzo istotny w Polsce. Niedawno mieliśmy incydent z wtargnięciem do Polski drona zza wschodniej granicy. Jak Polska powinna budować swoją obronę właśnie przed dronami?

Tutaj potrzebna jest po prostu konsekwencja. Z tego, co wiem, MON ma pomysł i program wdrożenia całego systemu antydronowego. My poprzez swoje doświadczenia z pola walki i ostatni kontrakt podpisany w Ukrainie jesteśmy gotowi do współpracy. Odpowiednią ofertę w Polsce w imieniu rządu Norwegii złożył tamtejszy MON. Chodzi też o bilateralną współpracę między Polską a Norwegią. W zakresie takiej współpracy podpisaliśmy Teaming Agreement z polską firmą APS, która jest mocno zaangażowana w tworzenie systemów antydronowych. Jesteśmy gotowi na rozmowę w tym obszarze i dostarczenie systemu, który będzie odpowiadał na aktualne zagrożenia. Nawiasem mówiąc, taki system może być dosyć szybko dostarczony do polskich sił zbrojnych, w tej chwili mamy uruchomioną odpowiednią linię produkcyjną.

Wspomniał pan o wnioskach, które wyciągnęła światowa branża zbrojeniowa i Kongsberg z wojny w Ukrainie. Jakie to wnioski?

Przede wszystkim dotyczą różnego rodzaju dronów. Powietrznych – uderzeniowych, rozpoznania, kamikadze, dalekiego i krótszego zasięgu. Ale nie tylko to. Chodzi też o drony, którymi Ukraińcy zatrzymali rosyjską flotę na Morzu Czarnym, czyli nawodne USV. Niezwykle skuteczne i to przy zaangażowaniu znacznie mniejszych kosztów niż budowanie okrętów typu fregata.

Pole walki lądowej i powietrznej pokazuje, że drony są absolutnie krytycznym rozwiązaniem. I to jest też lekcja technologiczna. To nie chodzi tylko o pojedyncze bezzałogowce. Chodzi o zbudowanie przewagi w zarządzaniu flotą dronów, z odporną na zakłócenia łącznością, maksymalną autonomizacją tych bezzałogowców – oczywiście z użyciem sztucznej inteligencji. Tutaj technologia czyni niesamowite postępy.

Jest jeszcze jeden istotny obszar – rozpoznanie. Niezwykle istotny w przypadku rakiet dalekiego zasięgu, które stara się rozwijać dzisiaj na przykład Ukraina. Tutaj właśnie bardzo istotnym elementem jest rozpoznanie i tak zwane targetowanie, czyli wskazywanie celów. Dlatego Kongsberg stawia na rozwój w obszarze kosmicznym i rozpoznania satelitarnego. Służyć ono będzie nie tylko operacjom na morzu – Norwegia jest krajem związanym z morzem i Kongsberg zawsze był mocno zaangażowany w rozwój systemów nawodnych i podwodnych. Chcemy doprowadzić do autonomizacji nawet całkiem sporych okrętów, stworzyć systemy zarządzania flotą obejmującą większe jednostki i bezzałogowce. Na wodzie i pod wodą.

To są główne elementy rozwoju Kongsberga?

Zdecydowanie tak. Okręty, obrona przeciwlotnicza, rakiety uderzeniowe, systemy antydronowe, obszar kosmiczny NSM czy JSM to flagowe produkty Kongsberga, ale planujemy też rozwój rakiet dalekiego zasięgu, chociażby we współpracy z Niemcami. I dochodzi jeszcze jeden istotny wątek – systemy niskokosztowe, dronowe czy obrony przeciwlotniczej. Chcemy wdrożyć wielkoskalową produkcję takich rozwiązań.

To, jak rozumiem, kolejna lekcja z Ukrainy. Obok bardzo zaawansowanych systemów swoją skuteczność pokazały też rozwiązania prostsze i tańsze.

W samym lipcu w Ukrainie odnotowano 6,5 tysiąca różnego rodzaju zagrożeń z powietrza. Przecież tych tysięcy celów nie możemy atakować rakietami za miliony dolarów. Tym bardziej że drony, których używa Rosja, są relatywnie tanie w stosunku do wartości tych rakiet. W związku z tym poszukujemy tanich i skutecznych rozwiązań przeciwlotniczych i rażenia dalekiego zasięgu. Jest tu jeszcze jeden istotny element: systemy rakietowe projektowane przez świat zachodni zakładały długi łańcuch dostaw i długi cykl produkcji. W tej chwili podejście jest inne: znalezienie niskokosztowych rozwiązań, które umożliwiają szybkie uruchomienie wielkoskalowej produkcji. To wymaga specjalnego podejścia do projektowania systemów różnego rodzaju, w tym bezzałogowców czy rakiet.

Jak daleko jesteście od wdrożenia tego typu rozwiązań?

Jesteśmy bardzo blisko.

Materiał powstał we współpracy z KONGSBERG