Czołg sam nie wygra wojny

Czołgi to zaledwie jeden z wielu elementów wielkiej układanki. I tak należy na nie patrzeć - mówi gen. Leon Komornicki, były zastępca szefa Sztabu Generalnego Wojska Polskiego.

Publikacja: 06.02.2023 09:00

Norweskie czołgi Leopard 2A4

Norweskie czołgi Leopard 2A4

Foto: U.S. Department of Defense Current Photos, Public domain, via Wikimedia Commons

Do Ukrainy płynie kolejna dostawa sprzętu wojskowego. Wśród dostaw, najgłośniejsza, jest zgoda na dostawy czołgów zachodniej produkcji. Często słychać wręcz głosy, że zmienią one obraz sytuacji. Czy zgadza się pan z tym twierdzeniem?

Ciągle ubolewam, że my na tę przestrzeń techniki bojowej patrzymy przez pryzmat pojedynczego typu zbrojenia, a nie widzimy go w kontekście środowiska, w którym te czołgi, czy każda inna broń czy system walki powinien funkcjonować. A czołgi w tym systemie spełniają jedną z najważniejszych funkcji, jaką jest siła uderzeniową Wojsk Lądowych. Tak w działach ofensywnych, jak i obronnych.

W związku z powyższym, wykorzystanie czołgów do walki na przednim skraju obrony, jest rozwiązaniem najgorszym z możliwych. To dlatego, że w działaniach w defensywie czołg, jako platforma przeciwpancerna, jest najmniej efektywna oraz najdroższa.

Proszę pamiętać, że sam czołg sam sobą jeszcze nic nie oznacza. Czołgi, aby były skuteczne jako system walki, muszą być odpowiednio oprzyrządowane. Po pierwsze każdy z nich potrzebuje odpowiednio przeszkolonej załogi. Odpowiednio, czyli tak, by czołgiści z jednaj strony byli w pełni świadomi wszelkich walorów i wad konstrukcji, w jakiej przyjdzie im walczyć, a z drugiej, by wiedzieli jak ich konkretna maszyna wpisuje się w szerszy plan, co oznacza posiadanie umiejętności współdziałania w ramach kompanii czy batalionu. To oczywiście w zależności od tego, jaka jest filozofia prowadzenia wojny i wykorzystania tego czołgu przez armię ukraińską.

Po drugie, kolejna kwestia, o której często się zapomina, to temat logistyki. Każdy czołg jako element większego systemu, musi posiadać odpowiednie zabezpieczenie. By działać potrzebują odpowiedniego zapasu amunicji, paliwa czy, w razie potrzeby, części zamiennych. To wszystko musi znajdować się blisko frontu, a to oznacza, że tuż za czołgami muszą poruszać się cysterny, wozy ewakuacyjne, amunicyjne czy naprawcze.

To wszystko jest potrzebne, aby czołgi mogły w ogóle funkcjonować. Nie oznacza to jednak, że nawet jeśli zapewnimy wszystkie wymienione elementy, to odniesiemy sukces.

Co Pan przez to rozumie?

Czołgi to zaledwie jeden z wielu elementów wielkiej układanki. I tak należy na nie patrzeć. Gdy o nich rozmawiamy ważne jest, by odpowiedzieć sobie na pytanie, co jest potrzebne na polu walki, by mogły one wykonać zadanie, jakie przed nimi stawiamy. Oprócz tego, co już wymieniłem, potrzebne jest wsparcie bojowe. Wsparcie świadczone przez wojska inżynieryjne, obronę przeciwlotniczej krótkiego i bardzo krótkiego zasięgu czy artylerię. Musimy pamiętać, że na nasz czołg czycha wiele systemów walki przeciwnika takie jak przenośna broń przeciwpancerna piechoty, śmigłowce czy drony.

Bez odpowiedniego zabezpieczenia, bez odpowiedniej osłony, nasz czołg staje się praktycznie bezbronny. I to niezależnie czy mówimy o sprzęcie poradzieckim, czy najnowszych czołgach NATO.

Wspomniał Pan o rozbudowanej logistyce. Rodzi się pytanie. Po decyzji o zakupie czołgów M1 Abrams oraz K2 pojawiły się głosy, że nagle będziemy mieli 4 typy różnych wozów, co z logistycznego punktu widzenia miało skoczyć się tragedią. Dzisiaj, słuchając deklaracji, Ukraina ma znaleźć się w identycznej sytuacji. Czy dadzą sobie z tym radę?

To będzie problem. Duża liczba różnych typów czołgów, jakie Ukraina ma otrzymać, jest bardzo niepokojąca z punktu widzenia zabezpieczenia tak logistyki pola walki jak również w kwestii dowodzenia. Musimy pamiętać, że to wszystko, cały ten nowy sprzęt i zapasy, trzeba będzie wpiąć w system dowodzenia ukraińskiej armii. Czołgi to system. System obejmujący nie tylko same maszyny, ale także system wsparcia logistycznego i bojowego.

Dzisiaj jest taka sytuacja, że mamy już blisko osiem różnych systemów artyleryjskich i kilka typów bojowych wozów piechoty. To już teraz jest ogromne wyzwanie logistyczne. To są bardzo skomplikowane procesy, do których potrzeba wielu ludzi i które należy dobrze zaplanować i skoordynować tak, by to razem współdziałało.

Nie wiem, jak armia ukraińska zamierza rozwiązać ten problem. W mojej ocenie, i tak bym to widział, trzeba by stworzyć swoiste segmenty, w których będą działać podobne systemy walki z podobnym systemem wsparcia tak logistycznego jak i bojowego.

Tu trzeba zauważyć, że gdy mówimy czołgach z zachodu, to Leopard 2 oraz Abrams posiadają tą samą armatę gładkolufofą i mogą stosować tę samą amunicję. Co innego w przypadku czołgu Challenger 2, który posiada lufę gwintowaną i potrzebuje innego typu amunicji. To jeden z wielu problemów, o których będą musieli pamiętać.

Mają chyba jeszcze trochę czasu?

To kolejna istotna kwestia w przekazaniu tej techniki. Te czołgi nie przyjadą wszystkie w jednym czasie, tylko będą dostarczane partiami. Z moich informacji wynika, że Abramsy na Ukrainie pojawią się, w optymistycznym wariancie, dopiero pod koniec roku. Nie wykluczone jednak, że tak się nie stanie i będą dopiero później.

Opóźnienia mogą wynikać głównie z powodu pancerza. Amerykanie nie mają gotowej wersji eksportowej, a posiadają jedynie czołgi w konfiguracji dedykowanej dla własnej armii. Ten sprzęt posiada specjalny i ściśle tajny pancerz ze zubożonego uranu. Teraz, kiedy zadeklarowali się z przekazaniem, będą chcieli ten pancerz zdemontować. Z tego co wiem, jest z tym dużo problemów. To oznacza, że sprawa Abramsów potrwa i prędko ich nie zobaczymy. To także zwraca uwagę no kolejną kluczową kwestię w temacie wsparcia dla Kijowa.

Jaką?

Czołgi, o których dzisiaj mówimy, i które dotrą na wschód najszybciej za kilka miesięcy powinny trafić na Ukrainę jesienią ubiegłego roku. Niestety, ale widzimy, że krajom NATO, które zadeklarowały się wspierać Kijów, brakuje strategicznej synchronizacji i koordynacji, która powinna być spójna z strategicznymi przewidywaniami dowództwa armii ukraińskiej na co najmniej pół roku do przodu. Całość powinna wpisywać się w plan prowadzenia wojny naczelnego dowództwa ukraińskiej armii. Cała pomoc sprawia wrażenie doraźnej i jest o pół roku spóźniona. To dlatego, że jest oparta na aktualnej sytuacji polityczno-wojskowej.

Moim zdaniem źle się stało, że w ramach koalicji państw deklarujących pomoc nie powstało coś w rodzaju centrum koordynacji, które utrzymywało, by w trybie ciągłym kontakt z dowództwem armii ukraińskiej i na bieżąco analizowało potrzeby oraz przygotowywałoby prognozy i plany, co, ile i kiedy będzie potrzebne. To wszystko oczywiście w kontakcie z władzami oraz przemysłem obronnym państw tworzących koalicję.

Gdyby na początku wojny, np. w kwietniu, dokonano analizy strategicznej to możliwe, że już wtedy podjęto by decyzje o skierowaniu czołgów zachodniej produkcji. Decyzje, które teraz podejmujemy są spóźnione o wiele miesięcy. Czołgi to zaledwie jeden z przykładów. Deklaracje mówią o liczbie dochodzącej do 200, kiedy Ukraina woła o 500. Oprócz tego zgłasza zapotrzebowanie na 2 tys. bojowych wozów piechoty, 1,2 tys. systemów artyleryjskich w tym 400 systemów rakietowych, systemy obrony przeciwlotniczej krótkiego i średniego zasięgu oraz zapasy amunicji to wymienionych systemów.

Gdyby NATO z odpowiednim wyprzedzeniem, a uważam że kwiecień, kiedy armia rosyjska wycofała się spod Kijowa był najlepszym momentem, dokonała analizy strategicznej potrzeb to być może dzisiaj Ukraina miałaby już ten sprzęt albo na miejscu, albo w drodze. Nie byłoby obserwowanego dzisiaj zatrzymania i braku ciągłości. To musi się zmienić, bo to uniemożliwia Ukrainie wygrać tę wojnę.

Obie strony mają swoje problemy.

Fakt. Rosjanie utracili inicjatywę strategiczną w kwestii lądowej, ale utrzymują ją w domenie powietrznej. Tu kolejny przykład sprzętu, który jest potrzebny na dzisiaj, a na który przyjdzie jeszcze Ukraińcom poczekać. Mowa o obronie przeciwpowietrznej. Wprawdzie mamy już deklaracje o przekazania systemów Patriot, ale znowu, to potrwa. Inna kwestia to ich ilość. Osobiście oceniam, że Kijów potrzebuje minimum 12 baterii, na co raczej prędko się nie zanosi.

Jest to bardzo ważny aspekt, odnosząc się do tematu czołgów. Tak jak już mówiłem, kwestią kluczową jest zapewnienie odpowiedniego wsparcia bojowego w środowisku, w którym ten czołg będzie działać, by mógł on działać efektywnie. W tym przypadku mówimy o zapewnieniu panowania w powietrzu. Dlatego musimy zapewnić odpowiednią ilość samolotów szturmowych i wielozadaniowych oraz systemów obrony przeciwlotniczej, czego Ukraina nie ma.

Z tego co pan mówi wynika, że dostawy Leopardów i Abramsów niewiele zmienią.

Zmienią wtedy, jeśli to wszystko będzie właściwie zsynchronizowane , skoordynowane i zabezpieczone odpowiednimi systemami wsparcia i jeśli uda się je wpiąć w cały system logistyczny i dowodzenia. Wtedy rzeczywiście odniosą oczekiwany efekt. Tu jednak musimy wspomnieć o kolejnej kwestii, o której nie mówiliśmy zbyt wiele.

Czyli?

Sukces, w dużej mierze, będzie zależał także od szkolenia oraz świadomości sytuacyjnej ludzi, którzy będą je obsługiwać. To kolejna kluczowa rzecz. Często jest bowiem tak, że braki lub niedostatki w technice w porównaniu z techniką agresora można skompensować wysokim stopniem wyszkolenia załóg.

Tu sprawa nie wygląda tak jednoznacznie. Z jednej strony mamy armię Ukrainy, która co chwilę otrzymuje sprzęt dla nich zupełnie nowy, którego muszą się jak najszybciej nauczyć. Tak też będzie z Abramsami i Leopardami. Z drugiej strony w Rosjanie także nie będą mieli najlepiej wyszkolonych czołgistów. Tam także jest pośpiech i tryb wojenny.

Większość żołnierzy, którzy rozpoczynali te wojnę, już nie ma. Albo polegli, albo są ciężko ranni, albo w inny sposób zostali wyeliminowani z walki. To kolejny dowód na to, że wojny wygrywają rezerwy. I tutaj dochodzimy do kluczowej kwestii. Szkolenie to proces ciągły. Szkolenia na czas wojny znacząco odbiegają znacząco od systemu szkolenia czasu pokojowego. To zupełnie inaczej skonstruowany program. W nim istotne jest skonfigurowanie przygotowanie cywilne z tym co żołnierz ma robić na polu bitwy. By nie było tak, że człowiek, który był krawcem czy murarzem, był kierowany do obsługi np. systemu Patriot. Tam trzeba kierować ludzi, rezerwistów czy poborowych, z przygotowaniem technicznym. Miałem takie sygnały, że do obsługi nowoczesnych systemów zachodnich, jak nasze armatohaubice Krab czy amerykańskie HIMARS-y, kierowano absolwentów wyższych uczelni technicznych czy instytutów badawczych.

Kolejna kwestia, o której musimy pamiętać, to to że nie wystarczy wyszkolić załogi na te kilkaset czołgów. Nie. Teraz należy wyszkolić kolejne zastępy. To jest ciągły proces, bo ludzie giną, a technika zostaje. To oznacza, że do każdego czołgu Abrams czy Leopard potrzebujemy mieć trzy, cztery załogi. Nie możemy sobie pozwolić, by nagle się okazało że sprzęt stoi, bo brakuje kierowcy, ładowniczego, czy dowódcy.

Patrząc na wykorzystanie już dostarczonego sprzętu wydaje się, że ukraiński sztab wie co robi.

Ukraińcy są mistrzami świata. Przykładów jest mnóstwo. Wystarczy popatrzeć, jak szybko opanowali HIMARS-y. Samym Amerykanom szczęki opadły, jak zobaczyli, jak efektywnie wykorzystywany jest ich sprzęt. Możliwe, że okazali się wręcz zbyt skuteczni, bo zabrakło rakiet. Widzimy to dzisiaj po coraz rzadszych informacjach o ich użyciu.

Dostawy cały czas przybywają...

Tak, ale cały czas w niewystarczającej ilości i nie na czas. Wracamy do tego, co ciągle powtarzam i podkreślam, ciągłość działania, która musi być zabezpieczona i to możemy osiągnąć dopiero wtedy, gdy będzie zapewniona ciągłość dostaw sprzętu i amunicji z co najmniej wielomiesięcznym wyprzedzeniem. Nie tylko czołgów. Wszystko musi działać w sposób zsynchronizowany skoordynowany.

Gdyby tak jak mówiłem, decyzje o wysyłce czołgów podjęto w kwietniu ubiegłego roku, to ten sprzęt już by tam był. Zapewniłby armii ukraińskiej ciągłość działania, dzięki czemu mogliby rozbić Rosjan i nie pozwolić im na przejście do obrony strategicznej i jej fortyfikacyjnej rozbudowy, powoływania rezerwistów oraz przechodzenia przemysłu zbrojeniowego na produkcję wojenną. Rosjanie dostali czas, na przygotowanie do kolejnej ofensywy, która nastąpi w ciągu najbliższych dwóch miesięcy, a armia ukraińska została pozbawiona jej kontynuacji, którą rozpoczęła w lipcu ubiegłego roku.

Nie może być tak, że decydenci na zachodzie dają sobie czas, a nie dają go armii ukraińskiej, ty samym stawiając ją w bardzo niekorzystnej sytuacji. Jeśli na zachodzie nie nastąpi refleksja strategiczna, to wojna w Ukrainie stanie się konfliktem ciągle wyniszczającym i przewlekłym.

Do Ukrainy płynie kolejna dostawa sprzętu wojskowego. Wśród dostaw, najgłośniejsza, jest zgoda na dostawy czołgów zachodniej produkcji. Często słychać wręcz głosy, że zmienią one obraz sytuacji. Czy zgadza się pan z tym twierdzeniem?

Ciągle ubolewam, że my na tę przestrzeń techniki bojowej patrzymy przez pryzmat pojedynczego typu zbrojenia, a nie widzimy go w kontekście środowiska, w którym te czołgi, czy każda inna broń czy system walki powinien funkcjonować. A czołgi w tym systemie spełniają jedną z najważniejszych funkcji, jaką jest siła uderzeniową Wojsk Lądowych. Tak w działach ofensywnych, jak i obronnych.

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Modernizacja Sił Zbrojnych
Borsuk zatwierdzony. MON podpisał umowę na nowe bwp dla wojska
Modernizacja Sił Zbrojnych
Jednak nie koreański? Ciężkiego bwp zbudujemy sami
Biznes
Pancerny drapieżnik z epoki cyfrowej. Borsuki dokonają rewolucji w polskiej armii
Przemysł Obronny
Miliardy dla polskiej zbrojeniówki. Huta Stalowa Wola zwiększa moce produkcyjne
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Modernizacja Sił Zbrojnych
Nowe Groty i karabiny wyborowe dla Wojska Polskiego