MON czeka jednak wciąż na odpowiedź Waszyngtonu na pytania ofertowe Warszawy, czy możliwa jest pilna dostawa sprzętu.
„Radar” ustalił, że w ramach Wojsk Radiotechnicznych tworzony jest właśnie „balonowy” batalion któremu podporządkowane zostaną jednostki dalekiego (o zasięgu kilkuset kilometrów) rozpoznania i wczesnego ostrzegania. Poszczególne pododdziały WR mają stacjonować m.in. w Czerwonym Borze, Pobikrach i Sędzicach osłaniając granicę z Białorusią i rosyjskim obwodem królewieckim.
Radary pod balonem
Jeszcze w maju zeszłego roku MON , po incydentach z rakietami w Przewodowie i pod Bydgoszczą w ramach pilnej potrzeby operacyjnej przystąpił do realizacji programu o kryptonimie „Barbara”. To plan zainstalowania na wschodzie kraju nowoczesnych aerostatów na uwięzi do dalekosiężnej radarowej obserwacji przestrzeni powietrznej. Zapytania ofertowe skierowano do USA. Przedmiotem Letter of Request (LOR) jest zakup 4 balonów z zestawami sensorów rozpoznania - przede wszystkim radarowych o zasięgu kilkuset kilometrów.
Wypełnione gazem lżejszym od powietrza aerostaty z radarami, czy głowicami optoelektronicznymi to nie zwiadowcza pamiątka z czasów I wojny światowej ale bardzo nowoczesny, efektywny i przede wszystkim niskokosztowy system dalekosiężnej obserwacji i śledzenia powietrznych intruzów potencjalnie zagrażających RP. W wersji rozbudowanej jest w stanie pełnić rolę stacji wczesnego ostrzegania i precyzyjnie kierować na nadlatujące cele rodzime artyleryjskie lub rakietowe zestawy obrony przeciwlotniczej.
Niskokosztowa radiolokacja
- Pamiętam, że pierwsze plany pozyskania obserwacyjnych aerostatów powstawały w resorcie obrony już w połowie minionej dekady, ale nie wiadomo z jakich powodów z nich w MON zrezygnowano – mówi Łukasz Pacholski ekspert militarny fachowego pisma „Wojsko i Technika”. - Balonowy zestaw obserwacyjny nowej generacji byłby w stanie z pewnością namierzyć a potem śledzić lot np. słynnej już kilkutonowej rosyjskiej rakiety, która w grudniu 2022 roku przeleciała kilkaset kilometrów przez polskie terytorium i spadła w lesie niedaleko podbydgoskiego Zamościa – twierdzi Pacholski.