Potem coraz gorzej szła modernizacja firm bo za meblowanie zarządów w fabrykach broni zabrali się politycy.
Dotknięte intensywnym tasowaniem kadr rakietowe Skarżyskie Mesko, ale też amunicyjny Dezamet, Kraśnik czy prochowe Pionki próbują teraz za wszelką cenę przyspieszyć, ale trudno włączyć turbodoładowanie po dekadach zaniechań, inwestycyjnego marazmu i sterowanych politycznie eksperymentów z managementem.
Katastrofalne skutki braku wyobraźni i konsekwencji w zbrojeniówce na przykładzie skarżyskiego Mesko i ZPS Pionki opisuje ostatni Newsweek. Jakub Korus autor artykułu „Niewypał w fabryce amunicji" dotarł do świadków i dokumentów, które potwierdziły ostrzeżenia polityków opozycji, że koronne projekty modernizacyjne (tzw. „Projekt 44,7" ) w skarżyskiej fabryce, które miały rozpędzić produkcję środków bojowych utknęły. A budowa nowej fabryki prochów wielobazowych w Pionkach, na którą przeznaczono jeszcze przed wojną za wschodnią granicą 220 mln zł („Projekt 400") z trudem wychodzi z fazy robót ziemnych choć nowoczesne materiały miotające firma miała dostarczyć wojsku już... w zeszłym roku.
Pechowe Pionki
W przypadku ZPS, jak w soczewce, odbija się sytuacja wielu zakładów zbrojeniowych, których rozwoju zaniechano w spokojnych czasach bo decydentom z kolejnych, rządowych ekip nie starczyło wyobraźni że nagle, z dnia na dzień na wschodniej flance NATO może zrobić się niebezpiecznie.
Prochowe Pionki, wybudowane w czasach przedwojennego COP-u, miały się odrodzić jako regionalny potentat prochowy już całe dekady temu. Przewidywano, że inwestycję w modernizację zakładów zasilą wówczas środki ze zobowiązań offsetowych, a także, ok. 100 mln zł, uzyskane z prywatyzacji wojskowego, poznańskiego „Stomilu".