W pierwszym etapie główną osią współpracy ma być wspólny rozwój regionalnego polowego systemu rakietowego, przypuszczalnie ciężkiego (tj. kalibru większego niż 122 mm) ‒ minister obrony Republiki Litewskiej Arvydas Anušauskas podkreślił, że nie może dokładnie określić, o jakie systemy chodzi, lecz Stany Zjednoczone mają dysponować „takim rozwiązaniem" (system MLRS/ATACMS i docelowo GMLRS/PrSM). Spośród sygnatariuszy porozumienia dotąd jedynie Estonia zadeklarowała wolę pozyskania takiego systemu do końca dekady. Jest to jednocześnie deklaracja polityczna ‒ wspomniany przedstawiciel Litwy podkreślił, że prezydent Federacji Rosyjskiej Władimir Putin nie chce, aby NATO broniło Polski i państw bałtyckich, na co nie może być zgody. Z kolei według ministra obrony Republiki Estońskiej Kalle Laaneta, podpisanie listu intencyjnego w sprawie tego „niezwykle ważnego projektu" jest szczególnie istotne w kontekście rozwijania współpracy regionalnej. Co ciekawe, z jego wypowiedzi można wnioskować, że nie chodzi o zakup „z półki", lecz o wykorzystanie lokalnych kompetencji przemysłowych podczas produkcji i bieżącej obsługi tego systemu uzbrojenia.

Dotąd współpraca wojskowo-przemysłowa między Wilnem, Rygą i Tallinem, delikatnie mówiąc, nie była zbyt bliska. Dość powiedzieć, że kupując w podobnym czasie 155 mm samobieżne armatohaubice i opancerzone wozy bojowe każde z tych państw sięgnęło po inne rozwiązania, pochodzące od różnych dostawców. Nie znaczy to, że państwa bałtyckie nie uczestniczą w projektach międzynarodowych. Na przykład Łotwa realizuje wspólny fińsko-łotewski program transportera kołowego 6×6, do którego prawdopodobnie dołączy Królestwo Szwecji. Z kolei estońska firma Milrem Robotics została liderem w europejskim programie iMUGS. Szlaki są więc przetarte, a dla stosunkowo niewielkich, niezbyt zamożnych, lecz położonych (jeśli patrzeć z perspektywy Litwy, Łotwy i Estonii) stanowczo zbyt blisko Rosji państw współpraca regionalna wydaje się być szczególnie korzystnym rozwiązaniem. Jest to o tyle ciekawe, że tworzy to potencjalnie jeden wspólny rynek, zdecydowanie większy, aniżeli trzy pojedyncze (przykładowo, trzech odbiorców może podpisać z jednym dostawcą umowę na dostawę określonej liczby wyrzutni i rakiet o wartości 300 mln euro, zaś gdyby zawierały odrębne umowy, ich wartość nie przekraczałaby stu milionów i z pewnością nie zostałyby zawarte w tym samym czasie), co powinno być szczególnie atrakcyjne dla sojuszników z NATO, potencjalnych dostawców nowego uzbrojenia.