Rozbudowa zdolności polskiego przemysłu obronnego – w jakich kierunkach chce podążać przemysł państwowy, a w jakich prywatny – to temat debaty „Rzeczpospolitej” i PGZ S.A., która odbyła się podczas Międzynarodowego Salonu Przemysłu Obronnego w Kielcach. Eksperci dyskutowali o rozwoju firm państwowych i prywatnych w sektorze obronnym, czy obie strony powinny konkurować, czy współpracować, jak wygląda finansowanie strategicznych projektów oraz jakie bariery hamują rozwój zbrojeniówki.

W obronności wszystkie ręce na pokład

Adam Leszkiewicz, prezes Polskiej Grupy Zbrojeniowej, podkreślał, że w realiach zagrożeń ze Wschodu nie ma miejsca na klasyczną rywalizację między firmami. – Każde dwa podmioty prawa handlowego są w jakimś sensie konkurentami, ale w obronności wszystkie ręce idą na pokład. Nie ma czasu na zwykłą konkurencję, są obszary, gdzie musimy współpracować i budować synergię – mówił. Jako przykład wskazał porozumienie zawarte z WB Electronics. – Dzisiejsza umowa pokazuje, że dwie największe firmy zbrojeniowe potrafią rozmawiać i wspólnie budować potencjały. Szukamy partnerstwa nie tylko na lokalnym rynku, ale by razem prezentować polski przemysł na rynkach ukraińskim czy europejskim – wyjaśniał. Zaznaczył też, że w badaniach i rozwoju kluczowa jest kooperacja. – Status publiczny czy prywatny nie ma znaczenia. Chcemy być liderem, ale siłę widzimy w partnerstwie – podsumował.

Do jego słów nawiązał Piotr Wojciechowski, prezes WB Electronics, przypominając, że jego firma, choć prywatna, ma komponent państwowy dzięki udziałowi Polskiego Funduszu Rozwoju. – Grupa WB to półprywatna spółka, 26 proc. udziałów należy do PFR. To oznacza silne partnerstwo i świetną współpracę – podkreślał, akcentując polski charakter działalności. – Jesteśmy patriotami i chcemy, by polska marka była rozpoznawalna na świecie – mówił. Wskazał też konkretne liczby: obroty WB i PGZ przekraczają miliard złotych i są dwukierunkowe. – Kupujemy w PGZ, PGZ kupuje u nas – tłumaczył. Zaznaczył konieczność współdziałania również na poziomie europejskim i w programach unijnych. – Musimy dać ofertę atrakcyjną, a żeby ją zbudować, potrzebna jest specjalizacja i mistrzostwo – ocenił. Nie chodzi, jego zdaniem, o spór o dominację, lecz o tworzenie podmiotu konkurencyjnego globalnie. – Nie ma znaczenia, kto jest liderem. Z PGZ tworzymy harmonijną strukturę produkującą konkurencyjne wyroby – wyliczał, wskazując kraby, raki, baobaby czy ZSSW. – Oczywiście są obszary specjalizacji, ale obie grupy są w dobrej kondycji i mają potencjał, by sprostać rosnącym zamówieniom. Musimy dostarczać na czas, unikać kar i oferować nowoczesne produkty akceptowane przez wojsko – podkreślił.

Dla generała Artura Kuptela, szefa Agencji Uzbrojenia, nie ma znaczenia struktura własnościowa firm dostarczających sprzęt wojsku. Najważniejsze, by oferowany produkt, niezależnie od tego, czy powstał w spółce prywatnej, czy państwowej, spełniał oczekiwania armii. Gen. Kuptel wspomniał, że ostatnie lata przyniosły ogromny postęp w rozwoju obu sektorów. – Od pięciu lat obserwuję MSPO i mogę powiedzieć, że kierunek zmian jest bardzo dobry. Państwowy i prywatny przemysł wspólnie buduje świetny kawałek zbrojeniówki – ocenił. Przyznał, że konkurencja ma zalety, bo stymuluje rynek, obniża koszty i podnosi jakość, ale wobec obecnych wyzwań ważniejsze staje się łączenie sił. – Kompetencje jednego podmiotu zestawione z zasobami drugiego pozwalają w krótszym czasie dostarczyć wojsku nowoczesne rozwiązania – mówił. Zwrócił uwagę, że współpraca wzmacnia bezpieczeństwo gospodarcze tak samo jak militarne. – Im większa symbioza, tym większe możliwości produkcyjne, które przekładają się na filary bezpieczeństwa naszego kraju – podsumował gen. Kuptel.

PGZ powinna współpracować z mniejszymi

O roli państwa i odpowiedzialności za rozwój Polskiej Grupy Zbrojeniowej mówił wiceminister aktywów państwowych Konrad Gołota. Przyznał, że jego podejście zmieniło się na przestrzeni lat. – Kiedyś bym powiedział, że Skarbowi Państwa powinno zależeć głównie na PGZ, a na prywatnych trochę mniej. Teraz mówię: nie – stwierdził. Wyjaśnił, że MAP widzi dziś konieczność wzmacniania potencjału PGZ przy równoczesnej współpracy z prywatnymi podmiotami. – To pozwala szybciej osiągać efekty i lepiej odpowiadać na potrzeby wojska – tłumaczył. Jego zdaniem PGZ powinna pełnić rolę integratora, który wprowadza mniejsze firmy w łańcuchy dostaw i dostosowuje je do wymogów przemysłu obronnego. – Bycie liderem oznacza odpowiedzialność nie tylko za duże grupy jak WB, ale też za tysiące mniejszych firm. PGZ ma być tym, który je poprowadzi, da platformę rozwoju i uchroni przed przeskalowaniem – zaznaczył.

Odwołując się do doświadczeń Ukrainy, gdzie szybki rozwój produkcji dronów skończył się nadpodażą i upadkiem wielu firm, podkreślił wagę odpowiedzialnego zarządzania. – My, dysponując pieniędzmi podatników, bierzemy odpowiedzialność za wspieranie integracji przemysłu zbrojeniowego – mówił. W jego ocenie celem państwa jest nie tylko zapewnienie sprzętu armii, lecz także budowanie silnego potencjału eksportowego, który staje się ważnym narzędziem dyplomacji.

Zwrot w finansowaniu przemysłu obronnego

W kolejnej części debaty eksperci skupili się na temacie finansowania przemysłu obronnego. Przypomniano, że to BGK jest operatorem Funduszu Wsparcia Sił Zbrojnych. Mirosław Czekaj, prezes Banku Gospodarstwa Krajowego, rozpoczął od kontekstu historycznego: – Centralny Okręg Przemysłowy, Stalowa Wola, Starachowice, Ursus, a także syndykat eksportu przemysłu zbrojeniowego – w tym wszystkim przed laty uczestniczył BGK. Dziś bank do tego nawiązuje, tworząc montaż pieniężny dla finansowania wydatków obronnych – mówił. Zauważył, że w światowych finansach nastąpiła fundamentalna zmiana, bo 20 lat temu w sektorze bankowym było małe zainteresowanie finansowaniem przemysłu obronnego. – Teraz widzimy, że inwestowanie i kredytowanie tego sektora jest ważne dla kraju, dla bezpieczeństwa i że można na tym zarobić. To ogromna zmiana, która zaszła w ostatnich kilkunastu miesiącach – zaznaczył prezes BGK. Przy czym bank korzysta tu z różnych źródeł kapitału, od agencji rządowych krajów dostawców uzbrojenia, przez konsorcja finansowe z udziałem globalnych banków, po emisję własnych obligacji z gwarancją Skarbu Państwa. Na horyzoncie pojawiają się także nowe instrumenty unijne. – Przed nami program SAFE i środki unijne – wstępnie złożony został wniosek na 45 miliardów euro. Ale pamiętajmy: 65 proc. produkcji musi pochodzić z Unii Europejskiej. Bruksela wyraźnie stawia na wykorzystanie potencjału europejskich gospodarek – wspomniał prezes Czekaj. Zapewnił, że zainteresowanie jest duże. – Pracujemy z największymi bankami, które wprost dobijają się do nas, żeby móc uczestniczyć w konsorcjach. Ale dla nas istotą jest uzyskanie jak najtańszego kosztu pieniądza i jak najdłuższego okresu finansowania – mówił prezes BGK.

Partnerstwa kluczem do sukcesu zbrojeniówki

Z kolei prezes PGZ Adam Leszkiewicz, mówiąc o idealnym modelu współpracy w sektorze obronnym, wskazał na różnice między Polską a krajami, gdzie ulokowani są giganci sektora zbrojeniowego. – Wielkie firmy na Zachodzie mniej mówią o współpracy; bo po prostu są tak silne, że mogą sobie pozwolić na rywalizację. My jesteśmy krajem przyfrontowym, z mniejszym potencjałem, dlatego konkurujemy po partnersku i szukamy synergii – tłumaczył. Ale zdrowa konkurencja nie wyklucza wspólnych projektów. – Nie patrzmy na siebie wilkiem. Spróbujmy razem zrobić parę dobrych rzeczy, choćby w obszarze dronów czy badań i rozwoju. To właśnie partnerstwo na rynkach zewnętrznych i wspólne projekty B+R mogą być tym stanem idealnym – ocenił. Przyznał też, że jeśli chodzi o współpracę z mniejszymi firmami, to zainteresowanie jest ogromne. – Podzieliłbym te podmioty na trzy grupy. Pierwsze to firmy, które mają potencjał technologiczny i chcą wejść w zbrojeniówkę, jak kuźnie czy huty. Drugie to inwestorzy z pomysłami na nowe fabryki, np. prochu czy ładunków modularnych. A trzecie to spółki z sektora IT, doradczego czy łączności, które chcą poszerzyć działalność. Spotkań było już bardzo dużo i będziemy je kontynuować, żeby stworzyć mapę kompetencji – mówił Leszkiewicz.

Projekty realizowane na własny koszt na przykład z Hutą Stalowa Wola i PCO to zarys idealnego świata współpracy dla polskiej zbrojeniówki według Piotra Wojciechowskiego, prezesa WB Electronics. Idealnym modelem według niego jest układ silnych integratorów z rozbudowanym ekosystemem kooperantów: – Duże podmioty muszą być hubami. Bez tych hubów, które budują łańcuchy wartości i dostaw, gospodarka nie przetrwa. Świat idealny to silne wzmacnianie dwóch, może więcej podmiotów, które są silne technologicznie i integracyjnie, o dobrym standingu finansowym – uważa prezes Wojciechowski. Ważną kwestią jest jednak konkurowanie na rynku europejskim, żeby podmioty krajowe mogły jak najwięcej swoich produktów ulokować na wspólnym rynku. Konkurencja, jaką w wielu obszarach prowadzimy, marnuje nasze zasoby. Wojciechowski apelował o przyciąganie technologii poprzez partnerstwa i joint venture: – My nie możemy w tej chwili konkurować, musimy się po prostu wspierać. I to byłby świat idealny – powiedział.

Cała obronność, bezpieczeństwo to zdaniem wiceministra Konrada Gołoty jest sport zespołowy. – Szukamy synergii, ale też nie na siłę. To nie jest biznes dla każdego – wskazał na potrzebę równowagi między ambicjami a ryzykiem przegrzania gospodarki oraz na konieczność budowy eksportu: – Jeszcze nie jesteśmy w tym miejscu bardzo mocni, ale znalezienie naprawdę dobrych możliwości eksportowych wzmacnia konkurencyjność i daje silne narzędzie dyplomacji – mówił.

Do SAFE trzeba podchodzić rozsądnie

Do mechanizmu SAFE wrócił gen. Artur Kuptel, który przypomniał, że SAFE ma swoje daty zapadalności. – Jeśli przegrzejemy system i rozwleczemy w czasie wybory i ofertowanie dla rynku europejskiego, możemy nie być beneficjentami, jakimi powinniśmy być – ostrzegł, podkreślając wagę terminowości i współpracy przy projektach zgłaszanych do UE.

Na koniec horyzont makroekonomiczny zarysował prezes BGK Mirosław Czekaj, wskazując na transfer technologii z obronności do gospodarki cywilnej oraz bardziej inwestycyjny profil budżetu MON. – Te duże nakłady na obronność będą się przekładały na inwestycje w sektor cywilny, pozwolą na akcelerację. Budujmy wzrost innowacyjności poprzez fundusze takie jak Vinci – mówił. Jego wskaźnik idealnego budżetu armii miałby się składać z trzech równorzędnych części: wynagrodzenia armii, utrzymania armii oraz inwestycji w przyszłość.

Wspólnym mianownikiem debaty okazały się wnioski dotyczące synergii zamiast jałowej rywalizacji. Z silnymi integratorami, mądrze adresowanym finansowaniem, w tym z SAFE oraz eksportem jako celem strategicznym i narzędziem dyplomacji. W takim układzie, zgodzili się uczestnicy debaty, idealny świat nie brzmi jak utopia, ale jak scenariusz do wdrożenia.

Materiał powstał we wspólpracy z Polską Grupą Zbrojeniową