To już od ładnych paru lat wielka impreza – Międzynarodowy Salon Przemysłu Obronnego w Kielcach. Nie można mieć kompleksów: Polska i Kielce już dawno stały się istotnym punktem dla światowego przemysłu obronnego, a eskalacja wojny w Ukrainie wzmocniła ten proces. Na obronność nie tylko w Polsce wydaje się coraz więcej, epoka spokoju i mniej lub bardziej pozornego odchodzenia od konfliktów na świecie powędrowała do przeszłości. I niestety, najprawdopodobniej szybko z niej nie wróci.
Tylko że trzeba wyciągać wnioski. Zarówno z tego, że MSPO stało się jedną z poważnych imprez tego typu na świecie, dokąd zjeżdża znakomita część branży obronnej. Jak i z tego, że zarówno Polska, jak i demokratyczny świat – w tym drugim przypadku, owszem, z pewnym ociąganiem – coraz więcej wydaje na obronność. Od początku pełnoskalowej agresji rosyjskiej na Ukrainę minęło dwa i pół roku. Niektóre z liczących się na świecie firm przemysłu obronnego przez ten czas mocno urosły – jedne deklarują, że półtora raza, inne mówią o wzroście dwukrotnym i większym. Paradoks polega na tym, że w rozszarpywanym konfliktami świecie uzyskanie jakiegoś kontraktu rządowego na dostawy sprzętu wojskowego jest stosunkowo łatwe. Gorzej z realizacją: trzeba mieć zdolności produkcyjne, surowce, fabryki, fachowców. A z tym bywa bardzo różnie.
I tutaj wracamy do Kielc, na MSPO. Na dobrą sprawę można się zastanawiać, skąd tak liczna obecność obronnego świata na targach? Przecież sytuacja branży jest w tej chwili dosyć komfortowa, a dużo kontraktów, na przykład z Polską, zostało już zawartych. Po co się więc starać? Odpowiedź jest prosta: tutaj, w Europie Centralnej, jest potencjał. Niestety, jesteśmy obszarem, którego nie odpuści najintensywniejsza geopolityka. Po dwóch latach walk w Ukrainie trudno sobie wyobrazić, żeby było inaczej. Projekt polskiego budżetu na przyszły rok, który przewiduje blisko 5-proc. skalę wydatków na obronność w stosunku do PKB, wydaje się mocno to potwierdzać.
Mamy więc wzrost potrzeb dotyczących obronności, wzrost wydatków i duże zainteresowanie światowych graczy. Tylko że nie możemy zapomnieć o jeszcze jednym istotnym elemencie tego układu: polskim przemyśle obronnym. Przecież skrajnie trudna sytuacja geopolityczna, jak i mocno zwiększone wydatki na obronność powinny być początkiem intensywnego rozwoju tej branży. Oczywiście rząd deklaruje, że właśnie tak będzie. Jednak warto zwrócić uwagę na historię ostatnich 30 lat. Mimo jednak całkiem sporych wydatków na modernizację techniczną – czy do tego doszło? Czy polskie firmy zanotowały tak intensywny rozwój jak inne podmioty?
Od dłuższego czasu ścierają się tutaj dwie racje. Żeby znów odnieść się do kwestii paradoksu – obie uprawnione. Pierwsza dotyczy tego, że musimy kupować szybko, „z półki”, ten sprzęt wojskowy, który jest dostępny na świecie. Po to, aby w jak najkrótszym czasie podnieść potencjał obronny Polski. I druga – dotycząca tego, w jaki sposób przy tych olbrzymich zaangażowanych środkach rozwinąć polski przemysł. A to w przeciwieństwie do zakupów „z półki” wymaga czasu.