– Na tych rakietach jest dużo technologicznych, rosyjskich odcisków palców – powiedział amerykańskiej telewizji NBC niemiecki ekspert wojskowy Marcus Schiller. Jeśli nawet odrzucić bezpośrednie zakupy pocisków w Rosji to – zdaniem eksperta – Korea Północna mogła posiadać ich najważniejsze części dostarczone na przykład poprzez kraje trzecie. Korpus zrobiono na miejscu i „dlatego trajektoria lotu przypominała rosyjskiego Iskandera”.
Czytaj także: Nowa broń Kima
Według oficjalnej informacji Pjongjangu na wschodnim wybrzeżu Korei Północnej odbywały się „ćwiczenia broni odrzutowej dalekiego zasięgu i taktycznej broni sterowanej”. W ciągu 20 minut wystrzelono trzy rakiety, które przeleciały od 70 do 200 kilometrów.
NBC twierdzi, że „Iskandery” są bardzo interesujące z punktu widzenia komunistycznych Koreańczyków. Lecą na wysokości ok. 40 kilometrów i posiadają możliwość jego korygowania. Przede wszystkim jednak – według Amerykanów – wykorzystują one luki w przeciwrakietowej obronie wojsk USA w Korei Południowej i samego Seulu. Korei Południowej bronią baterie „Patriot” i THAAD. W razie ewentualnego konfliktu zostaną one użyte do ataku na amerykańskie bazy wojskowe na Półwyspie, gdzie stacjonuje ok. 28 tys. żołnierzy.
Koreańskie rakieta z rosyjskim rodowodem
Eksperci wojskowi jednak ostrożnie podchodzą do sugestii, że północnokoreańskie rakiety pochodzą z Rosji. W 2006 r. na Koreę Północną nałożono sankcje na dostawy broni i Moskwa raczej nie zaryzykowałaby obecnie jawnego łamania go.