Generał Skrzypczak twierdzi, że przestrzeliny spowodowane przez pociski ze zubożonym uranem są specyficzne, bo uderzają one z wielkim impetem dzięki swojej masie 1,7 razy większej od ołowiu, a poza tym w kontakcie z powietrzem uran pali się wytwarzając wysoką temperaturę, która ułatwia perforowanie nawet wielowarstwowych, kompozytowych osłon balistycznych wozów bojowych.
- Polska armia nigdy nie miała i z tego co wiem, nie ma w swym arsenale uranowej amunicji – twierdzi gen. Skrzypczak.
Promieniotwórczy ślad
Pociski uranowe w wojennych arsenałach to nie nowość Używali ich już Niemcy w czasie II wojny światowej, ale głośno o użyciu amunicji z pierwiastkiem który ma gęstość 19,1 g / cm sześc., prawie dwa razy większą od ołowiu i jest produktem odpadowym pozyskiwanym w procesie wzbogacania uranu dla celów energetyki jądrowej, zaczęto mówić w 1999 r., kiedy badania potwierdziły skażenie środowiska spowodowane masowym użyciem amunicji ze zubożonego uranu przez siły NATO podczas wojen bałkańskich.
Użycie specjalnej amunicji uranowej zostawia swój radioaktywny ślad mimo, że promieniotwórczość zubożonego uranu jest dwukrotnie mniejsza niż naturalnej rudy uranowej czy uszlachetnionych izotopów dla anergetyki.
Ponadprzęciętną gęstość materiału odzyskiwanego z przetwarzanego zużytego paliwa jądrowego Amerykanie wykorzystywali do produkcji osłon antybalistycznych - specjalnie uformowane i zabezpieczone warstwy zubożonego uranu składają się m. in. na warstwowy pancerz np. czołgów Abrams M1.