Bydgoskie Wojskowe Zakłady Lotnicze Nr 2 już od ponad dekady naprawiają podwozia, układy hydrauliczne, elektrykę pokładową polskich maszyn F-16 - nawet serwisują silniki F100 PW 229 i odnawiają powłoki malarskie, ograniczające wykrywalność naszych "Jastrzębi" przez wrogie radary.
- Dzięki podpisanemu w tym roku kontraktowi ze spółką AAR Government Services INC uczestniczącą w procesie serwisowania floty F-16 Amerykańskich Sił Powietrznych stacjonujących w Europie, bydgoski zakład przystępuje do biznesowej i technologicznej gry o kilka pięter wyżej , już w europejskiej lidze – opisuje awans spółki Piotr Skrzyński , prezes firmy.
F-16 nie schodzi ze sceny
Szef bydgoskiej firmy tłumaczy, że zawarcie ważnych technologicznie umów nie spadło z nieba. Amerykanie wpierw drobiazgowo prześwietlali firmę, sama spółka też sukcesywnie przygotowywała się do nowych wyzwań. – Szkolimy najlepszych inżynierów w fabrykach Lockeeda w USA, natomiast ich specjaliści dzielą się na miejscu doświadczeniem z załogą bydgoskich zakładów – opisuje prezes Skrzyński. Firma dostosowuje się do nowej roli - inwestuje w aparaturę diagnostyczną i podnosi kompetencje załogi. Dziś już wiadomo, że wysiłek menadżerów i załogi docenili Amerykanie. - Zdobycie uprawnień do wykonywania głównych przeglądów i napraw to osiągnięcie wyższego stopnia wtajemniczenia w tym fachu – chwalą partnerzy z USA. To nie przypadek, że umowa z AAR Government Services INC została zawarta na 5 lat z opcją jej przedłużenia na kolejny, pięcioletni okres (do roku 2032).
Pierwszy F-16C Block 40 ma już za sobą usunięcie w Bydgoszczy powłoki malarskiej metodą PMB i wstępny przegląd struktury.
- Gdy w ostatnich miesiącach do WZL Nr 2 trafiły pierwsze egzemplarze F-16 z USAF E (Europe) i rozpoczęliśmy skomplikowany przegląd tych płatowców do świadomości załogi dotarło z jaka skalą wyzwań musimy się zmierzyć – mówi Skrzyński.