Postarały się więc, by podczas ataku rakietowego na bazę w Irbilu (irackim Kurdystanie) oraz bazę Ain Al-Assad (w zachodnim Iraku) Amerykanie ponieśli jak najmniejsze straty. Jednocześnie jednak zademonstrowali potencjał swoich rakiet.
Na trzy godziny przed wystrzeleniem pocisków w stronę dwóch baz w Iraku, Irańczycy powiadomili Amerykanów o swoich zamiarach. Dokonali tego poprzez jedną z europejskich ambasad – powiedział magazynowi „Time” anonimowy amerykański oficjel. Według niego Irańczycy zrobili również wszystko, by amerykański wywiad satelitarny i nasłuch elektroniczny wykryły ich przygotowania do ataków.
Iracki premier Adel Abdul Mahdi twierdzi natomiast, że władze Iranu przekazały mu wcześniej, które amerykańskie bazy zostaną ostrzelane rakietami. Utrzymuje, że przekazał tę informację władzom USA.
Według telewizji CNN, w bazie Ain Al-Assad, amerykańscy żołnierze zeszli do bunkrów około godziny 23:00 czasu lokalnego. Dwie pół godziny przez irańskim atakiem rakietowym. Część personelu została ewakuowana poza bazę.
Irański atak na amerykańskie bazy
Atak rozpoczął się około 1:30 8 stycznia i trwał przez dwie godziny. Informacje na temat tego jakich rakiet użyli Irańczycy oraz ile z nich doleciało są sprzeczne. Doniesienia mediów z 8 stycznia mówiły o 22 wystrzelonych pociskach. Miały to być Fateh 110 i Qiam 1. Pentagon mówił później o 16 wystrzelonych rakietach, z czego 11 uderzyło w bazę Ain Al-Assad, a jeden w bazę w Irbilu. Izraelski serwis Debka, mający zwykle dostęp do przecieków z tajnych służb, donosi natomiast, że Irańczycy wystrzelili 13 pocisków Qiam 1. Mają one zasięg do 750 km a ich celność wynosi około 500 metrów. Ich konstrukcja bazuje w dużym stopniu na irańskich rakietach Shahab 2. Jest to kopia północnokoreańskich pocisków Hwasong 6. Te natomiast opierają się na konstrukcji sowieckich Scudów-C, przetestowanych po raz pierwszy w 1965 r.