Choć z obietnic i kreślonych na wyrost planów niewiele wychodzi, tuż przed ostatnimi wyborami szef MON Mariusz Błaszczak rozpoczął kolejny festiwal obietnic. Zapowiedział, że już w 2025 r. nakłady na modernizację wyniosą 24 mld zł, a w 2050 – 50 mld zł. Min. Błaszczak tłumaczył, że zdecydował o wydłużeniu procesu planistycznego z 10 do 15 lat, bo będzie to służyło usprawnieniu wydatków i utrzymaniu rosnącej dynamiki przedsięwzięć związanych z unowocześnianiem armii.
Czytaj także: Mariusz Błaszczak: Armia już nie ślepa i głucha
Niestety, ta dynamika nie jest imponująca. Największa zbrojeniowa inwestycja w historii Sił Zbrojnych – zakup przeciwrakietowego systemu Patriot, który tylko na wstępnym etapie realizacji pochłonie ponad 20 mld zł, utknęła w tzw. pierwszej fazie. Przewiduje ona zamówienie dwóch baterii programu „Wisła”. Cisza zapadła w sprawie kontynuacji strategicznej inwestycji, czyli zamówienia kolejnych sześciu baterii – już w nowoczesnej przyszłościowej konfiguracji, ponadto powstającej z udziałem (radary) polskiej zbrojeniówki.
Czytaj także: Mariusz Błaszczak: Chcemy rozwijać zdolności polskich sił zbrojnych
– Mam wrażenie że modernizacja wojska, która pochłania miliardy, coraz mniej trzyma się wojskowych planów i racjonalnych procedur. To nie służy podnoszeniu zdolności bojowych Sił Zbrojnych. Górę bierze raczej potrzeba spełniania wyborczych obietnic – komentuje obecną politykę zakupową MON Czesław Mroczek, były wiceminister obrony w rządzie PO–PSL.