Relacjonowana na żywo przez światowe telewizje wymiana rakietowych ciosów między Izraelem a bojownikami palestyńskiego Hamasu w kolejnej odsłonie bliskowschodniego konfliktu, choć odległa od naszych granic, zwraca uwagę na poważne niedostatki polskiej obrony przeciwrakietowej i wyjątkowo pilną potrzebę budowania skutecznej osłony naszego nieba.
Zamówione już amerykańskie zestawy Patriot które dopiero za kilka lat pojawią się w kraju na bojowych pozycjach, stworzą zrąb przeciwrakietowej tarczy średniego zasięgu. Już dziś potrzebny jest jednak – uzupełniający system „Wisła”- naziemny parasol obrony przeciwlotniczej tzw. „niższej warstwy” – do osłony baz, wojskowych zgrupowań, lotnisk i innych ważnych obiektów infrastruktury krytycznej. Budowę tarczy powietrznej krótkiego zasięgu wojskowi planują od dawna, dopiero teraz, ze sporym poślizgiem, MON zapowiada start przygotowań do realizacji programu „Narew”.
Przyspieszenia nie będzie
– Tarczę powietrzną krótkiego zasięgu zbudujemy własnymi siłami , pozyskując przy okazji niezbędne technologie i kompetencje rakietowe – zapowiedział w końcu kwietnia w 3. Brygadzie Rakietowej Obrony Powietrznej w Sochaczewie szef MON Mariusz Błaszczak. Minister potwierdził podczas spotkania w żołnierzami, że decyzja o powierzeniu rodzimym firmom skupionym w PGZ budowy niższego piętra obrony przeciwlotniczej to rezultat wielomiesięcznych analiz i prac koncepcyjnych w resorcie obrony. MON spodziewa się, że przy okazji programu „Narew” polski przemysł obronny zbuduje własne rakietowe kompetencje.
„Radar” ustalił, że szumne deklaracje MON które padły w Sochaczewie, póki co nie zwiastują w kwestii „Narwi” tak oczekiwanego przyspieszenia. – Rozstrzygnięcia i decyzje od kogo weźmiemy zwłaszcza technologie „efektorów” czyli rakietowych pocisków, których nie produkuje własny przemysł – będą zapadały dopiero w przyszłym roku – twierdzą nasze źródła.
Wcześniej spodziewać się należy gorącej dyskusji i negocjacji z potencjalnymi dostawcami o zakres polonizacji oferowanych technologii. Zdaniem naszego informatora krajowy przemysł z pewnością będzie miał wpływ na sformułowanie wymagań dotyczących transferu zagranicznych cennych rozwiązań do zbrojeniówki.
Tę kwestię powinny poważnie wziąć pod uwagę producenci broni najbardziej liczący się dziś w grze o „Narew” .
Kuszenie technologiczną współpracą
Nie jest tajemnicą ,że w ścisłej czołówce wyścigu po polskie kontrakty wymienia się brytyjski oddział Europejskiego Domu Rakietowego MBDA oferujący opisywane już w Radarze zestawy z naprowadzanymi radarowo precyzyjnymi pociskami CAMM i CAMM-ER. Brytyjczycy oczywiście obiecują technologiczna współpracę.
Znaczące atuty ma też system NASAMS norweskiego Kongsberga , uzbrojony w rakiety z rodziny AMRAAM amerykańskiego giganta zbrojeniowego Raytheon ( dostawcy do Polski zestawów Patriot).
Firm oferujących broń do „Narwi” jest więcej, ale na pewno trzeba wymienić konsekwentnie zabiegających o wejście na polski rynek producentów izraelskich m.in. Israel Aerospace Industries, czy Rafael, twórców tarczy antybalistycznej i przeciwlotniczej Iron Dom (Żelazna Kopuła), która w obecnym rakietowym starciu Tel Awiwu z Hamasem przechwyciła już wiele palestyńskich pocisków i ocaliła sporo istnieńna objętych ostrzałem terenach .
Do „Narwi” IAI proponuje zestawy obrony przeciwlotniczej Barak MX z pociskami o zasięgu 35 – 70 -150 km.
Strona izraelska oczywiście zapewnia, że nie widzi przeszkód by negocjować z polskim przemysłem warunki produkowania rakietowej broni nie tylko dla własnej armii ale także na rynki trzecie.
Ambicje zbrojeniówki
Po deklaracjach MON w zakładach PGZ poruszenie.
Prezesi najważniejszych spółek z zawiązanego już dawno konsorcjum szykowanego z myślą o udziale w programie „Narew” nie ukrywają , że zależy im przede wszystkim na realizacji najbardziej lukratywnej część zamówienia czyli dostaw zaawansowanego systemu dowodzenia i łączności Command & Control (C2) – mózgu i serca rakietowego systemu. Takie zlecenie daje dostęp do najcenniejszych i najtajniejszych importowanych technologii. Tylko pełna wiedza o broni pozwala specom od C2 na integrację wszystkich ważnych komponentów sprzętu w obronny system.
Już wiadomo ,że walka o kontrakty związane z „Narwią” będzie zacięta bo gra idzie o wielkie pieniądze: koszt samej budowy powietrznej tarczy według wstępnych szacunków może przekroczyć sumę 30 mld zł a drugie tyle trzeba będzie dołożyć na utrzymanie oręża przez 30 lat w pełnej sprawności a także modernizację czyli dostosowanie go do zmieniających się zagrożeń. Skala inwestycji i wydatków związanych z „Narwią” robi wrażenie: pierwotne założenia Planu Modernizacji Technicznej przewidywały zamówienie pełnego wyposażenia ok. 19 baterii rakiet przeciwlotniczych czyli ok. 114 wyrzutni, 90 najnowocześniejszych stacji radiolokacyjnych różnego typu, 680 specjalistycznych pojazdów i co najmniej 1500 sztuk pocisków rakietowych precyzyjnego rażenia.
W zeszłym roku, gdy po raz kolejny w MON odsuwano w czasie rozstrzygnięcia w sprawie przyszłości „Narwi” Polska Grupa Zbrojeniowa stanowczo upomniała się o udział w wartym dziesiątki miliardów złotych programie budowy tarczy.
– Polscy inżynierowie i programiści od dawna integrują w kraju skuteczne systemy dowodzenia, kryptografii, łączności i nie chcą się już ograniczać tylko do budowy kontenerów i serwisowania nie swojego sprzętu – protestowali menedżerowie.