O powołaniu wojsk dronowych Kosiniak-Kamysz mówił od wiosny 2024 roku, przedstawiając plan ich stworzenia jako element szerszych działań podejmowanych w ramach operacji Tarcza Wschód w celu wzmocnienia obrony wschodniej granicy Polski. Do formalnego stworzenia tzw. wojsk dronowych – a konkretnie funkcjonującego w ramach Dowództwa Generalnego Inspektoratu Wojsk Bezzałogowych Systemów Uzbrojenia – doszło 1 stycznia 2025 roku. Na czele dowództwa stanął gen. bryg. Mirosław Bodnar.
Wnioski z Ukrainy: budować armię dronów
– Nie będzie bezpiecznej Polski bez armii dronów: tych, które latają, tych, które poruszają się po wodzie, pod wodą, a także lądowych. Każdy żołnierz Wojska Polskiego będzie miał styczność z dronami. Widzimy, co dzieje się w Ukrainie. Widzimy, jak Ukraina zaabsorbowała, jak można tak powiedzieć, pochłonęła temat uzbrojenia w drony i systemy antydronowe – mówił Kosiniak-Kamysz w czasie kwietniowego spotkania z producentami dronów w 1. Brygadzie Pancernej w Wesołej.
Wicepremier nieprzypadkowo wspomniał o Ukrainie, bo to właśnie doświadczenia z wojny za wschodnią granicą Polski zwróciły uwagę na znaczenie dronów na współczesnym polu walki. W pierwszej fazie wojny tureckie drony Bayraktar (to tzw. drony typu MALE – czyli drony średniej wysokości i długiego czasu lotu) okazały się bardzo skuteczne w zwalczaniu rosyjskich kolumn pancernych. Obydwie strony wykorzystywały też bardzo intensywnie drony przy prowadzeniu rozpoznania, w tym m.in. namierzania celów do artylerii.
Od drugiej połowy 2022 roku Rosjanie zaczęli intensywnie wykorzystywać drony-kamikadze do ataków na cele w Ukrainie, a Ukraińcy zaczęli opracowywać drony dalekiego zasięgu do atakowania celów na dalekim zapleczu frontu. Wkrótce okazało się też, że na polu walki można skutecznie wykorzystywać cywilne drony FPV, które mogą służyć również do ataków, przenosząc niewielkie ładunki wybuchowe. Ukraińcy z czasem zaczęli coraz częściej stosować drony morskie (takie jak Magura V5) do szachowania Floty Czarnomorskiej. Ostatnio używają dronów lądowych do ewakuacji rannych z pola walki.
Powstanie Inspektoratu Wojsk Bezzałogowych Systemów Uzbrojenia jest odpowiedzią na potrzebę systemowego wdrożenia dronów do polskiej armii. Wojska dronowe nie są bowiem odrębnym, autonomicznym rodzajem sił zbrojnych (na razie w polskiej armii nie powstają jednostki wyłącznie „dronowe”).
Gen. Bodnar, mówiąc „Polsce Zbrojnej” o zadaniach stojących przed jego inspektoratem, wskazywał, że będzie się on zajmował szkoleniem żołnierzy z użycia dronów i wdrażaniem bezzałogowców do jednostek wszystkich rodzajów sił zbrojnych. Jak mówił, chodzi o stworzenie w armii systemu, który pozwoli – dzięki użyciu dronów – „wesprzeć zdolności konwencjonalnych sił zbrojnych”.
Drony z drukarek 3D, uproszczenie procedur
Polska armia od kilku lat używa dronów. Wprawdzie duże drony uderzeniowe – takie jak wspomniane bayraktary czy drony MQ-9B SkyGuardian – pozyskaliśmy dopiero po 2020 roku, jednak już wcześniej – w 2017 roku – armia zamówiła amunicję krążącą Warmate (czyli de facto drony-kamikadze) produkcji polskiej firmy WB Electronics, a jeszcze wcześniej – bo od 2010 roku – polskie wojsko używa dronów rozpoznawczych FlyEye tej samej firmy (korzystają z nich m.in. nasi artylerzyści). Polska armia korzysta też z dronów morskich – takich jak Głuptak (rodzaj drona-kamikadze przeznaczonego do niszczenia min morskich) czy drony szwedzkiej produkcji Double Eagle służące do wykrywania i neutralizowania min.
Na razie jednak nasycenie dronami jednostek jest stosunkowo niewielkie, ale Kosiniak-Kamysz zapowiada, że we współpracy z polskim przemysłem obronnym ma się to zmienić – Polska ma ambicje zbudowania armii, w której będą „setki tysięcy dronów”, przy stworzeniu w kraju potencjału do budowy milionów dronów (warto zwrócić uwagę, że w tym roku ukraiński przemysł ma być w stanie wyprodukować 4 mln dronów).
MON upraszcza też procedury związane z projektowaniem i produkcją bezzałogowców – do jednostek trafią drukarki 3D pozwalające na produkcję prostych dronów (początkowo mają być wykorzystywane do celów szkoleniowych). Takie „laboratoria dronowe” mają powstać w wybranych jednostkach, a w przyszłości – w całej armii.
Uproszczenie procedur umożliwi szybszy zakup dronów, bez konieczności uruchamiania przetargów. W 2025 roku MON zamierza przeznaczyć na zakup dronów 200 mln zł.
Dronizacja armii ma być też impulsem do rozwoju polskiego przemysłu zbrojeniowego. – Chcemy, żeby myśl technologiczna została w Polsce, żeby miejsca pracy były tworzone tutaj i tylko rozwój tych firm zapewni także możliwość rozwoju technologicznego – mówił wiceminister obrony Cezary Tomczyk na spotkaniu z producentami dronów w Wesołej. Sprzęt prezentowały tam m.in. Polska Grupa Zbrojeniowa, Grupa WB, Wojskowy Instytut Techniki Inżynieryjnej, Wojskowy Instytut Techniki Uzbrojenia czy Politechnika Gdańska – łącznie ok. 40 firm.
– Drony przewartościowują sposób, w jaki prowadzimy nasze działania na wszystkich szczeblach. Dronizacja w dużej mierze obniża koszty walki i ryzyka, które się z tym wiążą – mówił w rozmowie z „Rzeczpospolitą” szef Sztabu Generalnego gen. Wiesław Kukuła. Dlatego docelowo „wojskami dronowymi” będzie po prostu cała polska armia.