Żyjemy w epoce niepewności, za naszą wschodnią granicą trwa wojna, świat coraz więcej wydaje na zbrojenia. Salon obronny to w tych warunkach przedsięwzięcie skazane na sukces?
To oczywiste, choć bardzo źle to brzmi, że rzeczywistość nam sprzyja. W czerwcu byłem na wielkich paryskich targach obronnych Eurosatory. Tam również było czuć ducha czasów. Dziesiątki tysięcy odwiedzających, przeszło dwa tysiące wystawców. Widać, że Europa coraz bardziej poważnie myśli o sprawach obronności. A przez długie lata żyliśmy w pewnym komforcie, jakimś poczuciu końca historii i konfliktów, co opisał Francis Fukuyama, nie mając racji oczywiście. Ten stan beztroski niestety się skończył, i to trwale.
Co do sukcesów i rekordów podczas tegorocznego Salonu w Kielcach. One są dla nas nieco kłopotliwe. Owszem, wzrosła liczba wystawców - z 711 do 769. Tylko, że mogłoby ich być jeszcze więcej, gdybyśmy mieli więcej przestrzeni. Większej liczby wystawców nie jesteśmy w stanie zmieścić.
Kto się pokaże w Kiecach? Kto zdominuje Salon?
Oczywiście najwięcej będzie firm polskich, aż 416. Z gości zagranicznych zwróciłbym uwagę na Australię, skąd przyjedzie 31 firm. Mamy na Targach prawdziwą australijską wyspę. Ale tradycyjnie oczywiście Stany Zjednoczone są krajem numer 1, stamtąd przyjadą aż 53 firmy. Dalej Wielka Brytania 34 firmy, i Kanada, 30 firm oraz Niemcy, 28 firm. Bardzo silna będzie obecność Korei Południowej z 27 firmami. Osiem firm z Turcji. Słowem, polskie firmy to ponad 50 proc. wystawców, reszta pochodzi zza granicy. Bardzo mnie cieszy, że kraje z pierwszej piątki producentów uzbrojenia na świecie są mocno reprezentowane.