Tekst powstał we współpracy z Polską Grupą Zbrojeniową
Przykładów z ostatnich lat mamy wiele. Jednym z pierwszych wielkich kontraktów był zakup wielozadaniowych myśliwców F-16. Później przyszły następne. Do najważniejszych, realizowanych obecnie, należą zamówienia na systemy rakietowe Patriot, wyrzutnie rakiet ziemia – ziemia Himars, czy myśliwce piątej generacji F-35.
Czytaj także: Czołgów nie da się zrobić zdalnie
Wraz z nowymi kontraktami zmienił się także obraz współpracy międzynarodowej. Kiedyś większe znaczenie dla kooperacji miały umowy offsetowe i konieczność skompensowania przez zagranicznych dostawców naszych wydatków budżetowych. Obecnie na pierwszy plan wysuwa się wymóg zapewnienia w Polsce serwisu importowanej broni oraz korzyści czysto biznesowe, jakie przynosi obydwu stronom udział polskich dostawców w łańcuchu dostaw gigantów zza Atlantyku. Widać to na wielu przykładach.
F-16 otworzył świat bydgoskiemu trotylowi
Znawcy rynku materiałów wybuchowych przyznają, że oprócz nadzwyczajnych właściwości polskiego trotylu, to lekceważone w zbrojeniówce zamówienia offsetowe z USA, i certyfikaty dostawcy US Army, pozwoliły bydgoskiemu Nitro-Chemowi (Polska Grupa Zbrojeniowa) zbudować międzynarodową markę. Podpisana w 2013 r. umowa zmusiła Amerykanów do zamówienia pierwszych partii bydgoskiego TNT. Szybko docenili jakość polskich wysokoenergetycznych materiałów i nawet po wygaśnięciu zobowiązań offsetowych, podpisywano kolejne, wieloletnie umowy. Polskie materiały wysokoenergetyczne trafiły do odbiorców tak cywilnych, jak i wojskowych. Zamówienia złożyły takie spółki jak działająca w branży górniczej Dyno Nobel, czy zbrojeniowy koncern General Dynamics.