Reklama
Rozwiń
Reklama

Polska zbrojeniówka potrzebuje kontroli i strategii. Eksperci wskazują rozwiązania

Środki budżetu są ograniczone, dlatego powinniśmy poprawić efektywność wydatków na sprzęt wojskowy. Sposobów jest kilka, ale potrzebna jest wola polityczna, by to zrobić. Jej może zabraknąć.

Publikacja: 06.11.2025 04:08

Prezentacja systemu obrony rakietowej Patriot w Rzeszowie

Prezentacja systemu obrony rakietowej Patriot w Rzeszowie

Foto: PAP/Marcin Obara

Z tego artykułu się dowiesz:

  • Dlaczego ważne jest przyjrzenie się obecnym kontraktom zbrojeniowym pod kątem kosztów alternatywnych?
  • Jakie zmiany w podejściu do wydatków na obronność mogłyby zwiększyć ich efektywność?
  • Dlaczego zgoda polityczna na wydatki zbrojeniowe nie zawsze prowadzi do racjonalnych decyzji zakupowych?
  • Jaką rolę mogłyby odgrywać niezależne mechanizmy oceny zakupów uzbrojenia?
  • W jaki sposób inne kraje NATO kontrolują swoje wydatki na obronność i czy te rozwiązania można przenieść na grunt polski?

Pieniędzy nie ma i nie będzie. Choć jeśli chodzi o zakupy uzbrojenia w Polsce, nie jesteśmy w tak dramatycznej sytuacji, jaką kilka lat temu malował minister finansów Jacek Rostowski, to jednak dziś już widać, że deklaracje polityczne o 5 proc. PKB na obronność w tym roku można włożyć między bajki. W tym roku zamiast zapowiadanych przez rząd 4,7 proc. PKB, skończymy na nieco ponad 4 proc. Na tle sojuszników NATO to i tak dużo. 

Jednak nie zmienia to faktu, że warto się zastanowić, co zrobić, by te środki wydawać lepiej. Dziś jesteśmy w sytuacji, w której zgoda polityczna na wydatki zbrojeniowe jest wśród głównych sił politycznych powszechna. To dobrze. Niedobrze, że brakuje racjonalnej krytyki i niepolitycznych mechanizmów zasadności oceny naszych zakupów. A jeśli się taki temat podnosi, to można dostać łatkę „ruskiej onucy”. To nie sprzyja racjonalizacji wydatków.

Efektywność wydatków na obronność wymaga przeglądu kontraktów

Co więc zrobić, by pieniądze podatników lepiej wykorzystać w obszarze obronności? Po pierwsze, trzeba powiedzieć wprost, że bezpieczeństwo ma cenę. Dużą i bardzo wymierną. My musimy ją zapłacić, ale tym bardziej trzeba każdą złotówkę oglądać dwa razy. Dlatego warto się przyjrzeć zawartym już kontraktom i tam szukać oszczędności.

Reklama
Reklama

Oczywistym celem jest jedna z większych umów zbrojeniowych naszej historii, czyli zakup 96 śmigłowców AH-64 E Apache za ok. 40 mld zł. Przypomnę tylko, że oprócz tej ceny zakupu, za utrzymanie tych statków powietrznych przez kolejnych 30 – 40 lat zapłacimy ok. 100 mld zł. Problem w tym, że tak duża liczba „Apaczy” jest szeroko krytykowana. Biorąc pod uwagę koszt alternatywny, czyli wartość utraconych korzyści, które moglibyśmy osiągnąć przeznaczając część tych środków na inny sprzęt wojskowy, widać , że nie są to optymalnie wydane pieniądze. Bardziej przydałyby się nam chociażby tańsze narzędzia do zwalczania dronów.

Oczywiście jest to zakup z USA i w grę wchodzi tu „wielka polityka”. Jednak trudno nie mieć wrażenia, że jeśli byśmy kupili 32 czy 64 takie śmigłowce, a nie aż 96, to ten cel ugłaskania wielkiego brata również zostałby osiągnięty.

Warto więc zadać sobie pytanie, czy ten kontrakt można renegocjować i ten zakup ograniczyć? To kwestia woli politycznej. Tak jak z niedorzecznego zakupu „500 Himarsów” po cichu się wycofujemy, tak można też spróbować zrobić to chociaż z częścią śmigłowców. Kontraktów już zawartych, którym warto się przyjrzeć, jest na pewno więcej – by wymienić tu tylko bezzałogowce, których nie dostarcza Polska Grupa Zbrojeniowa.

Potrzebna kontrola zakupów uzbrojenia przez niezależne instytucje  

Co jeszcze można zrobić, by zracjonalizować nasze wydatki na uzbrojenie? Potrzebny jest sprawny organ, który by je sprawdzał. Niestety, Najwyższa Izba Kontroli, która cały czas kontroluje odpowiedzialną za zakupy Agencję Uzbrojenia, nie spełnia tej roli. NIK skupia się głównie na aspekcie formalno-prawnym, np. na tym, że za dużo idzie na zaliczki, a już nie na tym, że gdyby nie te zaliczki, to byśmy tych środków na obronność nie wydali w ogóle, tylko zostałyby one przeznaczone na inny cel.

Poza tym NIK nie ocenia, czy dany zakup, np. wspominanych 96 śmigłowców, jest racjonalny pod względem wojskowym w kategoriach koszt-efekt , czy są to optymalnie wydane środki. Potrzebne jest utworzenie niezależnej komórki państwa, która by te zakupy oceniała także pod takim kątem. Oczywiście jej kierownictwo powinno być kadencyjne i trudno odwoływalne, a sama instytucja niezależna od bieżącej polityki. Równie oczywiste jest to, że coś takiego nie powstanie. Pomarzyć zawsze można, a to by mogło pozytywnie wpłynąć na stopień racjonalności wydawania setek miliardów złotych w najbliższych latach.

Czytaj więcej

Zbrojeniowe wzmożenie, czyli dosypywanie do państwowych spółek to za mało
Reklama
Reklama

Może więc jednak politycy będą to lepiej kontrolować? Warto spojrzeć na sojuszników, bo tam takie mechanizmy kontroli już działają. Np. niedawno brytyjscy parlamentarzyści wskazali, że mimo olbrzymich nakładów, ten kraj nie wykorzystuje w pełni możliwości samolotów F-35 właśnie z powodu nieracjonalnego zarządzania budżetem. Z kolei w Niemczech, każdy zakup uzbrojenia powyżej 25 mln euro musi być opiniowany przez komisję Bundestagu. Podobne rozwiązania można wprowadzić nad Wisłą.

Wydatki na obronność powinny wspierać polski przemysł zbrojeniowy  

Wreszcie sposobem racjonalizacji wydatków na sprzęt wojskowy jest lokowanie ich jak największej części w rodzimym przemyśle zbrojeniowym. Jeśli kupujemy uzbrojenie u polskich przedsiębiorców, to rozwijamy także polską gospodarkę. Tę zależność polscy politycy już zrozumieli. Teraz już tylko trzeba ich skłonić do tego, by z poziomu deklaracji przeszli na poziom faktycznych działań. Tak jak już na łamach „Rz” pisaliśmy, samo „dosypywanie” miliardów złotych do państwowej zbrojeniówki to za mało.

Powinniśmy rozwijać polski przemył także poprzez stosowanie wieloletnich kontraktów i jasne preferowanie rodzimych rozwiązań. Powtórzę – my nie musimy robić nic szczególnego – tak robią Niemcy, Francuzi czy Włosi.

Smutna prawda budżetowa jest taka, że przez najbliższych kilkanaście, a być może nawet kilkadziesiąt lat, nasze wydatki na obronność pozostaną wysokie. Dywidendy pokoju nie ma i (szybko) nie będzie. Dlatego tym bardziej powinniśmy dołożyć wszelkich starań, by nasze wydatki były efektywne. Mechanizmy, jak to zrobić, są znane. Teraz potrzeba woli politycznej.

Z tego artykułu się dowiesz:

  • Dlaczego ważne jest przyjrzenie się obecnym kontraktom zbrojeniowym pod kątem kosztów alternatywnych?
  • Jakie zmiany w podejściu do wydatków na obronność mogłyby zwiększyć ich efektywność?
  • Dlaczego zgoda polityczna na wydatki zbrojeniowe nie zawsze prowadzi do racjonalnych decyzji zakupowych?
  • Jaką rolę mogłyby odgrywać niezależne mechanizmy oceny zakupów uzbrojenia?
  • W jaki sposób inne kraje NATO kontrolują swoje wydatki na obronność i czy te rozwiązania można przenieść na grunt polski?

Pozostało jeszcze 92% artykułu

Pieniędzy nie ma i nie będzie. Choć jeśli chodzi o zakupy uzbrojenia w Polsce, nie jesteśmy w tak dramatycznej sytuacji, jaką kilka lat temu malował minister finansów Jacek Rostowski, to jednak dziś już widać, że deklaracje polityczne o 5 proc. PKB na obronność w tym roku można włożyć między bajki. W tym roku zamiast zapowiadanych przez rząd 4,7 proc. PKB, skończymy na nieco ponad 4 proc. Na tle sojuszników NATO to i tak dużo. 

Pozostało jeszcze 92% artykułu
/
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Modernizacja Sił Zbrojnych
Borsuk zatwierdzony. MON podpisał umowę na nowe bwp dla wojska
Materiał Promocyjny
Aneta Grzegorzewska, Gedeon Richter: Leki generyczne też mogą być innowacyjne
Modernizacja Sił Zbrojnych
Jednak nie koreański? Ciężkiego bwp zbudujemy sami
Biznes
Pancerny drapieżnik z epoki cyfrowej. Borsuki dokonają rewolucji w polskiej armii
Przemysł Obronny
Miliardy dla polskiej zbrojeniówki. Huta Stalowa Wola zwiększa moce produkcyjne
Materiał Promocyjny
Osiedle Zdrój – zielona inwestycja w sercu Milanówka i… Polski
Modernizacja Sił Zbrojnych
Nowe Groty i karabiny wyborowe dla Wojska Polskiego
Reklama
Reklama