Zbrojeniówka cierpi także na brak nowych ożywczych impulsów. W tej sytuacji trudno zrozumieć, dlaczego branża nie sięga po rozwojowe pieniądze z Brukseli.
– Słabnie znaczenie inwestycji wojskowych jako stymulatora narodowej gospodarki – ocenia Czesław Mroczek wiceminister obrony w rządzie PO-PSL. Podczas czwartkowej I międzynarodowej konferencji „Polska –Europa –Świat. Dylematy bezpieczeństwa globalnego”, którą zorganizowała w Warszawie fundacja Stratpoints gen. Mirosława Różańskiego oraz Międzynarodowy Instytut Społeczeństwa Obywatelskiego, były wiceszef MON, odpowiedzialny za modernizację techniczną Sił Zbrojnych w rządzie Ewy Kopacz przekonywał, że kontraktacje sprzętowe w rodzimym przemyśle spadły obecnie znacząco.
Szkoda inwestycji Airbusa
– Za naszych czasów do krajowych firm trafiało przynajmniej 60 proc zamówień – twierdzi Mroczek. Były wiceminister zarzucił dzisiejszej władzy, że „roztrwoniła dorobek politycznych poprzedników, którzy zbudowali mechanizm angażowania polskich spółek w największe programy zbrojeniowe”.
– Szkoda, że nie sięga się po już przygotowane procedury i negocjacyjne narzędzia, które pozwalały nawet przy imporcie uzbrojenia włączać rodzime spółki do kooperacji z zagranicznymi dostawcami i budować w kraju potrzebne kompetencje – stwierdza Mroczek.
Jego zdaniem jedną z utraconych szans na wzmocnienie przemysłu była rezygnacja z zakupu wojskowych śmigłowców Airbusa, za którym szły zobowiązania europejskiego giganta lotniczego do poważnych inwestycji w skrzydlatej branży w Polsce.