Chytry dwa razy traci

Wojsko zamierza kupować na potęgę. Liczby robią wrażenie – 185 mld zł do roku 2026.

Publikacja: 12.06.2019 13:00

Andrzej Arendarski Fot./Magda Starowieyska

Andrzej Arendarski Fot./Magda Starowieyska

Foto: Andrzej Arendarski Fot./Magda Starowieyska

To wielka szansa – nie tylko na uczynienie naszych sił zbrojnych realnie zdolnymi do obrony kraju. To także szansa na zbudowanie konkurencyjnego przemysłu obronnego, zdolnego wychodzić na inne rynki i przynoszącego całej gospodarce cenne miejsca pracy. Wygląda na to, że szansy tej koncertowo wręcz nie wykorzystamy.

Faktycznie – kupujemy, głównie od Amerykanów. Ostatnio resort obrony orzekł, że pozyskamy samoloty wielozadaniowe F-35. Samej decyzji o kupnie nowych maszyn nikt nie kwestionuje. Poradzieckie Mig-29 zaczęły ostatnio spadać – czas się z nimi żegnać. Tylko, że ja pamiętam jak kupowaliśmy samoloty w 2013 r. F-16 kupiliśmy w przetargu – istniał element konkurencyjności, który zawsze wpływa na cenę. Trzech producentów stanęło wówczas w szranki. Amerykanie, Szwedzi i Francuzi dwoili się i troili, żeby wygrać. Wygrał Lockheed Martin, ale nie bez walki. W końcu polski podatnik miał do wydania ponad 3 mld dolarów. Mało kto zauważył, że ostatnią ratę za F-16 uiściliśmy w 2016 r., a więc po 13 latach.

Dziś do wydania jest znacznie więcej, a MON stawia sprawę, jakby żadne postępowanie nie było potrzebne. Wskazuje palcem konkretny samolot – F-35. Tak się składa, że najdroższy na rynku. Zakup samolotów F-35, w liczbie 32, ma odbyć się w trybie bezprzetargowym. Z gospodarczego punktu widzenia trudno to wytłumaczyć, przecież zanim dokona się jakiegokolwiek zakupu, czy to samolotu, samochodu czy pralki, należy sprawdzić różne modele pod kątem ceny, jakości i korzyści. Jeszcze trudniej wytłumaczyć to z punktu widzenia politycznego. O ile przedsiębiorca patrzy na jakość i cenę, to polityk powinien wziąć pod uwagę dodatkowo offset, w tym przypadku korzyści dla własnego przemysłu, specjalistyczne miejsca pracy, transfer technologii, wartość dodaną. To one decydują o tym, że jedne państwa są bogatsze od innych.

Warto przypomnieć, że wiele lat temu mogliśmy wspólnie z Amerykanami uczestniczyć w projekcie budowy tego samolotu. Być może dziś mielibyśmy swój udział, np. własną linię produkcyjną któregoś z podzespołów, lepszą cenę i kompetencje do obsługi. Odmówiliśmy. Rezultat? Nasz przemysł prawdopodobnie nie byłby dziś w stanie przykręcić śrubki w tej superskomplikowanej maszynie. Będziemy petentem w obcych serwisach a nasz przemysł lotniczy zostanie bez zamówień.

Zresztą, już to przerabialiśmy. Przypomniał o tym niedawno sam wiceminister obrony Bartosz Kownacki w Polskim Radiu. Włosi pod koniec lat 90. proponowali nam wejście do projektu budowy nowych samolotów szkolnych. Oczywiście poskąpiliśmy grosza… by po latach kupić samoloty M-346 Master od koncernu Leonardo. Te same. Znowu byliśmy tylko klientem, a mogliśmy być partnerem. Chytry dwa razy traci.

Nie oceniam, który samolot jest lepszy – to zostawiam pilotom. Znam się za to na gospodarce, dlatego uważam, że proces zakupu, szczególnie tak kosztowny, warto przemyśleć dwa, jak nie trzy razy i choć raz pomyśleć naprawdę przyszłościowo. Dziś chcemy lekką ręką wydać kilkanaście miliardów złotych na samoloty 5. generacji. Zapewne kiedy już je dostaniemy, na stole będą leżały zaproszenia do programów budowy samolotów 6. generacji. Powinniśmy zwyczajnie się zatrzymać, porównać oferty – może ktoś robi to samo lepiej i taniej niż F-35? Może ktoś ma solidną, sprawdzoną ofertę współpracy przemysłowej? Odpowiedzmy sobie na pytanie, czy chcemy być wiecznym petentem na gospodarczej mapie świata czy może wreszcie partnerem? W końcu podobno jesteśmy przy „forsie”, czas żebyśmy zaczęli się adekwatnie zachowywać.

To wielka szansa – nie tylko na uczynienie naszych sił zbrojnych realnie zdolnymi do obrony kraju. To także szansa na zbudowanie konkurencyjnego przemysłu obronnego, zdolnego wychodzić na inne rynki i przynoszącego całej gospodarce cenne miejsca pracy. Wygląda na to, że szansy tej koncertowo wręcz nie wykorzystamy.

Faktycznie – kupujemy, głównie od Amerykanów. Ostatnio resort obrony orzekł, że pozyskamy samoloty wielozadaniowe F-35. Samej decyzji o kupnie nowych maszyn nikt nie kwestionuje. Poradzieckie Mig-29 zaczęły ostatnio spadać – czas się z nimi żegnać. Tylko, że ja pamiętam jak kupowaliśmy samoloty w 2013 r. F-16 kupiliśmy w przetargu – istniał element konkurencyjności, który zawsze wpływa na cenę. Trzech producentów stanęło wówczas w szranki. Amerykanie, Szwedzi i Francuzi dwoili się i troili, żeby wygrać. Wygrał Lockheed Martin, ale nie bez walki. W końcu polski podatnik miał do wydania ponad 3 mld dolarów. Mało kto zauważył, że ostatnią ratę za F-16 uiściliśmy w 2016 r., a więc po 13 latach.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Modernizacja Sił Zbrojnych
Borsuk zatwierdzony. MON podpisał umowę na nowe bwp dla wojska
Modernizacja Sił Zbrojnych
Jednak nie koreański? Ciężkiego bwp zbudujemy sami
Biznes
Pancerny drapieżnik z epoki cyfrowej. Borsuki dokonają rewolucji w polskiej armii
Przemysł Obronny
Miliardy dla polskiej zbrojeniówki. Huta Stalowa Wola zwiększa moce produkcyjne
Modernizacja Sił Zbrojnych
Nowe Groty i karabiny wyborowe dla Wojska Polskiego