W przetargach o poarmijne resztówki w zapomnianych leśnych garnizonach bije się po kilku chętnych, a najbardziej zdeterminowani kupcy nie wahają się sięgnąć głęboko do kieszeni.
Czytaj także: Perły demobilu idą do cywila
Perspektywa kryzysu przebudziła i zmobilizowała nawet drobnych inwestorów. Jedni w dawne wojskowe nieruchomości lokują gotówkowe rezerwy w obawie przed inflacją. Inni szukają miejsca do założenia zacisznego rodzinnego azylu na własnym skrawku przekazanej do cywila ziemi. Najlepiej w byłej poligonowej głuszy z dala od cywilizacji.
Cel: własna działka pośrodku niczego
– Nawet opustoszałe i skwapliwie omijane wysłużone kwatery w blokach w garnizonie Leźnica Wielka, 20 kilometrów od Łodzi, w niepewnym czasie pandemii znalazły amatorów – mówi Zbigniew Prokopczyk dyrektor Departamentu Nieruchomości w Agencji Mienia Wojskowego. Mało tego. Boom na mieszkania pod lasem, pośrodku niczego, podbijał ceny i pozwolił Agencji sporo zarobić.
Czytaj także: Superagencja usprawni polski wyścig zbrojeń