Eksperci od razu uznali, że dane publikowane w ciągu sześciu tygodni walki przez Baku i Erywań na ten temat są mało wiarygodne. Przy tym Azerbejdżan od początku wojny zabronił ogłaszania własnych strat. Prezydent Ilham Alijew oświadczył, że to dane konfidencjonalne i zostaną opublikowane dopiero po zakończeniu działań bojowych. Do tej pory Baku tego nie zrobiło.
Armeńskie ministerstwo obrony twierdzi, że zginęło ponad 1,4 tys. ormiańskich żołnierzy. Jednocześnie jednak ministerstwo zdrowia informuje o ponad 2,3 tys. Z kolei armeński polityk opozycyjny i były ambasador kraju w Watykanie Mikael Minasjan powiedział, że kraj stracił ponad 4,7 tys. żołnierzy.
– W dniu zakończenia działań bojowych (10 listopada-red.) służba bezpieczeństwa poinformowała premiera Paszynian o 3650 zabitych i 1100 zaginionych – twierdzi Minasjan.
Przy czym nikt (poza dowódcami armeńskimi) nie wie kogo dotyczą straty. Czy tylko oddziałów tzw. Armii Obrony Górskiego Karabachu czy również armeńskiej armii. Analitycy wojskowi uważają, że oddziały Karabachu „są po prostu pododdziałem armii Armenii”. Gwoli jednak ścisłości należy zauważyć, że w strefie działań bojowych odnotowano obecność m.in. armeńskiej żandarmerii wojskowej.
Cztery dni przed zawarciem rozejmu rosyjski ekspert wojskowy Wiktor Murachowskij napisał.