Konfiguracja II to wyrzutnia na specjalnie dostosowanym przez WZM z Poznania podwoziu BWP-1. Była to jedyna propozycja ze sprecyzowanym typem przenoszonego pocisku i autoryzowana przez zagranicznego partnera – koncern MBDA. Rys./MBDA.
Foto: radar.rp.pl
Uzbrojenie pojazdu na bazie BWP-1 stanowi skrzynkowa wyrzutnia mieszczącą 12 ppk Brimstone. Do samoobrony pojazdu służy zdalnie sterowane stanowisko ZSMU A3B z ZM Tarnów. Fot./Bartłomiej Kucharski.
Foto: radar.rp.pl
Wyrzutnia mieści 12 pocisków, jest nieruchoma i ma stały kąt podniesienia. Pojazd uzbrojono dodatkowo w zdalnie sterowane stanowisko ZSMU A3B produkcji Zakładów Mechanicznych Tarnów z 12,7 mm wkm. W skład wyposażenia pojazdu wchodził terminal systemu kierowania ogniem TOPAZ z Grupy WB. Ta propozycja powstała w poznańskich Wojskowych Zakładach Motoryzacyjnych, a pojazd jest oficjalnie uznawany także za wspólną ofertę eksportową GK PGZ i MBDA UK.
Czytaj także: Witold Słowik: Za naszą koncepcją stoi bezpieczeństwo państwa i rachunek ekonomiczny
Trzecią ofertę (Konfiguracja III) stanowił niszczyciel czołgów wykorzystujący podwozie UMPG (Uniwersalna Modułowa Platforma Gąsienicowa) z gliwickiego OBRUM-u. Jego uzbrojenie stanowiła wyrzutnia podobna do zastosowanej w Konfiguracji II, z tym, że bez sprecyzowanego typu pocisku, choć makiety przypominały pociski Hellfire/Brimstone/JAGM.
Konfiguracja III to niszczyciel czołgów z wyrzutnią skrzynkową na podwoziu UMPG z gliwickiego OBRUM-u. Fot./Bartłomiej Kucharski.
Foto: radar.rp.pl
W przypadku tego pojazdu nie sprecyzowano typu pocisku, a wyrzutnia mieści 12 rakiet wielkości Hellfire’a/Brimstone’a/JAGM. Fot./Andrzej Kiński.
Foto: radar.rp.pl
Zalety i wady prezentowanych rozwiązań
Bez wątpienia największe możliwości oferuje podwozie Kraba. Można na nim zastosować nie tylko proponowaną przez WZU wyrzutnię, ale też opancerzoną, skrzynkową. Taki pojazd można zobaczyć na grafikach opracowanych przez MBDA.
Przygotowana przez MBDA wizja niszczyciela czołgów na podwoziu Kraba przedstawia pojazd z 24 (sic!) gotowymi do odpalenia pociskami Brimstone. Rys./MBDA.
Foto: radar.rp.pl
Duża kubatura przedziału transportowego oferuje możliwość zastosowania mechanicznego układu przeładowania wyrzutni czy mechanizmu pozwalającego schować wyrzutnię do wnętrza opancerzonego kadłuba. To pozytywnie wpłynie na bezpieczeństwo wozu i załogi. Znaczna powierzchnia stropu oferuje miejsce na np. maszt z optoelektronicznymi przyrządami obserwacyjno-celowniczymi i antenami systemu łączności. Niewątpliwie jednak wadą tego rozwiązania są duże gabaryty podwozia, znaczna masa (własna 28 t) i potencjalnie wysoka cena.
Czytaj także: Dalekosiężne kraby zajmują pozycję
Podwozie BWP-1 z kolei wydaje się być opcją „najtańszą”. Czy jednak wóz wprowadzony do produkcji w 1966 r. można uznać za nowoczesny? Z pewnością nie, ale WZM proponuje równolegle jego szeroko zakrojoną modernizację. Nawet po zastosowaniu pełnego pakietu modernizacyjnego byłby to wariant z pewnością tańszy w zakupie i eksploatacji od Konfiguracji I. To rozwiązanie ma jednak ograniczenia wynikające np. z gabarytów zastosowanej platformy (np. zastosowanie chowanej do kadłuba wyrzutni byłoby trudne).
Niszczyciel czołgów na BWP-1 był prezentowany wraz z systemem dowodzenia i kierowania ogniem TOPAZ z WB Group. Ten, dziś standardowy w Wojskach Rakietowych i Artylerii system, po odpowiedniej adaptacji, może trafić na dowolny perspektywiczny pojazd do zwalczania czołgów za pomocą pocisków kierowanych. Fot./Bartłomiej Kucharski.
Foto: radar.rp.pl
Konfigurację III należy traktować raczej jako demonstrator możliwości, oznaczający tyle, że GK PGZ dysponuje w swej ofercie różnymi typami podwozi gąsienicowych, z których decydenci mogą swobodnie wybierać. Trudno bowiem inaczej traktować generalnie udane i w chwili swej pierwszej prezentacji w 2010 r. bardzo nowoczesne podwozie UMPG, które niestety nie wzbudziło zainteresowania MON.
Czytaj także: Rośnie moc gniazda artyleryjskich krabów i raków
Warto w tym miejscu wspomnieć, że w ofercie HSW pozostają jeszcze dwa inne podwozia gąsienicowe. Pierwszy to UPG (Uniwersalne Podwozi Gąsienicowe, wykorzystywane jako nośnik wozów dowodzenia systemu Regina). Drugie to podwozie Nowego Bojowego Pływającego Wozu Piechoty Borsuk, który jednak wejdzie do produkcji dopiero za parę lat.
Wiele jednak wskazuje, że Borsuk będzie następcą BWP-1 w Wojskach Pancernych i Zmechanizowanych, stąd też produkowany będzie w dużych ilościach, także w wariantach specjalistycznych. Dlatego z pewnością jego wykorzystanie jako nośnika niszczyciela czołgów i innych perspektywicznych systemów uzbrojenia byłoby z wielu względów uzasadnioną decyzją. Niezależnie od wyboru podwozia, musi z nim zostać zintegrowany wskazany przez zamawiającego system uzbrojenia, a ta rola miałaby przypaść grudziądzkim WZU.
Niszczycielem czołgów nazwać można było także inny, prezentowany w Kielcach pojazd – kołowy Bóbr-3 z AMZ-KUTNO S.A., na którym zamontowano makietę wyrzutni do czterech ppk Spike LR. Fot./Bartłomiej Kucharski.
Foto: radar.rp.pl
Pociski dla Ottokar Brzoza
Celem tego materiału nie jest omawianie pocisków kierowanych, które są oferowane w ramach programu Ottokar Brzoza. Byłby on jednakz pewnością niepełny, gdyby ten temat całkowicie pominąć.
Z dostępnych informacji wynika, że przed głównym orężem Ottokar Brzoza postawiono dość wysokie wymagania. Zwłaszcza dotyczące zasięgu, zaawansowania układu naprowadzania i przełamywania systemów ochrony aktywnej.
Czytaj także: Brytyjskie rakiety dla polskich niszczycieli czołgów
O ile zmylenie systemów klasy soft kill (jak np. rosyjska Sztora) jest dziś realne, o tyle trudno sobie wyobrazić przełamanie systemów klasy hard kill (np. rosyjski Afganit, izraelski Trophy), jeśli oczywiście osiągnęły rzeczywiście poziom efektywności deklarowany przez swych twórców.
Jedną z możliwości jest atak z górnej sfery pojazdu (top attack), która nie dość, że jest zwykle osłonięta słabszym pancerzem, to może być nie w pełni chroniona przez aktywny system samoobrony. Inną potencjalną możliwością przełamania obrony systemów hard kill jest naddźwiękowa prędkość pocisku. Nie zostało to wprawdzie ujawnione, ale wojsko zapewne myśli o ciężkim pocisku przeciwpancernym, o zasięgu pozwalającym na rażenie celów poza zasięgiem wzroku, a więc umownie o zasięgu większym niż 8÷10 km. Przebijalność musi być większa niż 1000 mm jednorodnej stali za pancerzem reaktywnym, a pożądaną cechą byłaby zapewne uniwersalna głowica bojowa, która zapewniałaby zdolność rażenia nie tylko silnie opancerzonych pojazdów.
Takie wymagania spełniają pociski Lockheed Martin Hellfire II i jego następca JAGM, Rafael Spike NLOS (choć izraelska firma może zaoferować także Spike’a ER/ER2) czy MBDA Brimstone. Co prawda wciąż obecny w dialogu technicznym jest producent tylko ostatniego z wymienionych pocisków, ale nie jest wykluczona integracja niszczyciela czołgów z pociskiem od dostawcy obecnie nieuczestniczącego w formalnej procedurze.
Czytaj także: Wyrzutnie MBDA już na polskich pojazdach
Atutem oferty MBDA jest porozumienie podpisane 4 września, dotyczące wspólnej oferty PGZ i MBDA UK w zakresie niszczycieli czołgów. Swoim zasięgiem ma objąć nie tylko polski rynek, ale także zagraniczne. Najważniejszym jego zapisem jest punkt dotyczący możliwości przekazania technologii i know-how pocisku Brimstone zakładom GK PGZ. Zakłądy MESKO ze Skarżyska Kamiennej miałoby odpowiadać za jego montaż.
Pociski te zostały już zintegrowane ze śmigłowcami różnych typów. To może być atutem zarówno podczas modernizacji Mi-24 czy realizacji programu W-3 NG, jak i Kruk (wszystkie zostały zintegrowane ze śmigłowcami rodziny Boeing AH-64 Apache).
Co dalej?
Trudno w naszej rzeczywistości zaryzykować stwierdzenie, że samobieżny niszczyciel czołgów rzeczywiście pojawi się w postaci przewidywanej przez program Ottokar Brzoza, a nawet jakiejkolwiek innej. Istnieją bowiem inne opcje opracowania samobieżnego zestawu przeciwpancernego, choćby na podwoziu kołowym, np. Rosomaka.
Wspomnieć wypada w tym miejscu jeszcze jeden niszczyciel czołgów zaprezentowany w tym roku Kielcach. Był nim Bóbr 3, powstały w AMZ-Kutno w ramach programu lekkiego opancerzonego transportera rozpoznawczego (LOTR) Kleszcz. Pojazd wyposażono w czteropojemnikową wyrzutnię ppk Spike LR. Była to jednak raczej prezentacja możliwości platformy, aniżeli konkretna propozycja skierowana do SZ RP. Niemniej, z pewnością warto przeanalizować, czy następca BRDM-ów-2 nie byłby także dobrą propozycją zastąpienia wyrzutni 9P133 na jego bazie?
Czytaj także: Odnowione tajfuny kuszą Polskę
Co do samego programu Ottokar Brzoza, to obecnie czekamy na zakończenie fazy analityczno-koncepcyjnej, co ma nastąpić na początku bieżącego roku.
Tymczasem na tzw. Zachodzie pojawiają się coraz powszechniej niszczyciele czołgów oparte na zupełnie innej koncepcji. Często są to lekkie pojazdy w układzie 4×4 (np. Plasan SandCat Stormer), o bardzo wysokiej mobilności, tanie w zakupie i utrzymaniu. Wykorzystywać mogą ppk o zasięgu rzędu 10 km (najchętniej z możliwością rażenia celu ukrytego za przeszkodą), dzięki czemu są mniej narażone na bezpośredni kontakt z przeciwnikiem. Tani nośnik pozwala zaoszczędzić środki np. na zakup większej liczby nietanich przecież pocisków.
Pojawia się również coraz więcej demonstratorów pojazdów bezzałogowych z uzbrojeniem przeciwpancernym. Wskazać można np. „europejski” (powstały w estońskiej firmie Milrem) pojazd gąsienicowy THeMIS, prezentowany z ppk MBDA MMP czy Brimstone, a także amerykańskie pojazdy bezzałogowe RCV, gdzie każda z odmian (lekka, średnia i ciężka) ma mieć wariant uzbrojony w broń przeciwpancerną, w tym ciężka wersja RCV-H w armatę czołgową.
Tymczasem na Zachodzie coraz większe zainteresowanie wzbudzają lekkie, bezzałogowe pojazdy do zwalczania czołgów. O ileż tańsze od ciężkich wozów na podwoziach bwp czy armatohaubic i dysponujące całkiem słuszną siłą ognia. Na zdjęciu pojazd THeMIS z sześcioprowadnicową wyrzutnią pocisków MBDA Brimstone. Fot./Andrzej Kiński.
Foto: radar.rp.pl
Czemu więc Wojsko Polskie nie skłaniało się do niedawna ku tańszemu nośnikowi kołowemu? Być może wynikało to z inspiracji zza wschodniej granicy… Rosja bowiem wciąż używa niszczycieli czołgów na podwoziach gąsienicowych, takich jak 9P149 systemu Szturm-S/SM, 9P161/162 systemu Korniet-S/T czy 9P157 systemu Krizantiema-S. Złośliwi z kolei twierdzą, że powodem skierowania się ku nośnikom gąsienicowym była niemożność kupienia opancerzonych samochodów 4×4 w ramach ciągle odkładanego programu Pegaz. Stąd brać pod uwagę należałoby to, co już jest w linii lub co można kupić bez większego wysiłku.
Otookar Brzoza może jednak na kołach?
Na początku grudnia Inspektorat Uzbrojenia poinformował, w związku z weryfikacją koncepcji pozyskania sprzętu wojskowego, że zamierza ponownie przeprowadzić dialog techniczny związany z „Osiągnięciem możliwości zwalczania środków pancernych i opancerzonych przez niszczyciele czołgów”.
Tym razem Celem […] jest pozyskanie bateryjnego modułu (zdolnego do podziału na autonomiczne plutony przeciwpancerne) przeznaczonego do zwalczania środków pancernych i opancerzonych najnowszej generacji, wyposażonych w systemy obrony aktywnej […] Platformą jezdną dla samobieżnych niszczycieli czołgów powinna być nowoczesna platforma gąsienicowa. Dopuszcza się również podwozie kołowe (rodzaj podwozia uwarunkowany rodzajem środka bojowego oraz ilością amunicji, a także możliwością zapewnienia wystarczającej ochrony balistycznej niszczyciela i zapewnienia mu zdolności do przetrwania na polu walki […]). Zatem dopuszczono także zastosowanie nośnika kołowego, co znacznie poszerza możliwości wyboru najbardziej odpowiedniej, i efektywnej kosztowo, platformy.
Nowy dialog techniczny ma się odbyć w dniach 16 marca – 30 kwietnia 2020 r., a podmioty zainteresowane udziałem w nim miały czas na zgłoszenie zamiaru udziału w nim do 27 grudnia 2019 r.