Jerzy Reszczyński, ekspert w dziedzinie broni artyleryjskiej, ma w pamięci obrazy z niedawnych ćwiczeń na poligonie. Twierdzi, że na zagranicznych sojusznikach wrażenie robiło tempo i precyzja zmiany kierunku ognia w wykonaniu polskich kanonierów. Towarzysze broni z Zachodu za naszymi wyraźnie nie nadążali – opisuje Reszczyński.
Czytaj także: Tarnowska „Pilica” ćwiczy zwalczanie dronów pod Ustką
Okazuje się, że od kilkunastu już lat rodzimym artylerzystom przewagę w polu zapewnia wymyślony przez prywatną firmę WB Electronics z Ożarowa i instalowany w nowoczesnych haubicach i moździerzach komputer kierowania ogniem. Dziś Topaz to już wspierający dowódców, rozwinięty system wymiany danych, który integruje komunikację na różnych szczeblach dowodzenia. To on dostarcza kanonierom wiedzy z powietrznego rozpoznania o lokalizacji celów oraz automatycznie naprowadza i koryguje ogień. Ponadto informuje dowódców o położeniu własnych jednostek oraz przekazuje dane o aktualnych zapasach np. amunicji. Topaz, który daje przewagę artylerzystom, mógłby ją zdecydowanie zwiększyć, gdyby nie słabość wojskowego rozpoznania. Problemem jest niedostatek zwiadowczych dronów i nowoczesnych radarów artyleryjskich.
Liwiec namierzy wroga i jego pociski
Cyfrowe technologie rozwija też warszawski PIT Radwar, kojarzony przede wszystkim z radarami i kompetencjami związanymi z integracją złożonych systemów walki.
System pasywnej lokacji PCL–PET, który nie ma nawet nazwy własnej, działa dyskretnie. Słucha sygnałów płynących z eteru, analizuje je, wykrywa cel niczym nie zdradzając swej obecności.