Profumo: Żaden ze śmigłowców Leonardo nie może latać bez wkładu Świdnika

Dla PZL-Świdnik ten kontrakt jest bardzo ważny. Spółka jako główny wykonawca umowy dostawy będzie odpowiedzialna za cały proces jej realizacji – mówi Alessandro Profumo, prezes koncernu Leonardo.

Publikacja: 06.05.2019 16:04

Alessandro Profumo, prezes koncernu Leonardo. Fot./ Leonardo

Alessandro Profumo, prezes koncernu Leonardo. Fot./ Leonardo

Foto: Alessandro Profumo, prezes koncernu Leonardo. Fot./ Leonardo

Za realizację kontraktu wartego 1,65 mld zł i dotyczącego dostawy dla polskiego wojska czterech śmigłowców AW101 odpowiada PZL-Świdnik, a nie koncern Leonardo. Czy to wybieg formalny czy realne dowartościowanie polskiej fabryki?

Alessandro Profumo: Oczywiście, dla PZL-Świdnik ten kontrakt jest bardzo ważny. Spółka jako główny wykonawca umowy dostawy będzie odpowiedzialna za cały proces jej realizacji. Tutaj chodzi o zdolności naszej fabryki w Świdniku. Zamówione śmigłowce muszą być sprawdzone także w warunkach lokalnych i dostarczone zgodnie z umową. Polskie ministerstwo obrony narodowej musi mieć po prostu partnera, który jest w stanie odpowiedzieć na najmniejsze wątpliwości dotyczące funkcjonowania i konfiguracji AW101. PZL-Świdnik ma tego rodzaju zdolności i będzie odpowiadać za to, czy program AW101 dla Polski jest odpowiednio realizowany zarówno w strukturach koncernu Leonardo, jak i poza nim. Mam tu na myśli podmioty współpracujące z nami w ramach tego projektu.

Czytaj także: Kontrakt na AW101 podpisany

Offset związany z tym kontraktem jest szacowany na 400 mln zł. Jednak podniosły się już głosy krytyczne, które wskazują na to, że w Polsce nie powstaną kluczowe elementy śmigłowców.

Krytyka nie jest usprawiedliwiona. Umowa offsetowa zakłada m.in., że wielki polski gracz, czyli Polska Grupa Zbrojeniowa, zostanie włączona do różnych procesów, zapewniających prawidłową eksploatację śmigłowców AW101, zgodnie z wymaganiami naszego klienta, czyli polskiego MON. W Polsce będzie realizowane wszelkiego rodzaju wsparcie śmigłowców AW101. Należy pamiętać, że jedna godzina lotu tej maszyny wymaga mniej więcej dwóch godzin przygotowań na ziemi. To zapewni strona polska. Warto sobie wyobrazić, jak wielu ludzi w waszym kraju będzie nad tym pracowało i jakie kompetencje oraz zdolności muszą nabyć.

Czytaj także: Leonardo podpisał offset. Śmigłowce jeszcze w kwietniu

Jaką rolę na dłuższą metę ma spełniać PZL-Świdnik w strukturze koncernu Leonardo?

Żaden ze śmigłowców produkowanych przez Leonardo nie może latać bez wkładu Świdnika. To właśnie w polskim zakładzie produkujemy kluczowe struktury naszych maszyn, m.in. kadłuby i inne komponenty. Wystarczy zapoznać się ze zdolnościami fabryki. Wytwarzamy tam najróżniejsze elementy do wszystkich śmigłowców z naszego portfolio dla wszystkich klientów. Polska, jak to określam, jest jednym z macierzystych rynków dla Leonardo – obok Włoch, Wielkiej Brytanii czy USA.

Czytaj także: AW101 na testach w Gdyni

Jak wyglądają z waszej strony możliwości zakupów kolejnych maszyn?

Jesteśmy otwarci na wiele możliwości, biorąc pod uwagę naszą bardzo szeroką ofertę śmigłowców. I to jest wyraz otwarcia na program modernizacji Sokołów, które pozostają w służbie Polskiego Wojska.

Powołaliście spółkę Leonardo Poland. W jakim celu?

Należy pamiętać, że Leonardo to nie tylko śmigłowce. Nasza nowa spółka ma za zadanie podtrzymywać i umacniać relacje z głównymi odbiorcami naszego sprzętu i technologii, czyli oczywiście z polskim MON i wojskiem, ale także z firmami, z którymi współpracujemy w Polsce, czyli najogólniej ujmując ze wszystkimi kluczowymi interesariuszami naszej firmy. Nie zamierzamy budować jakiegoś wielkiego zespołu, gdyż taki zespół profesjonalistów mamy na przykład w naszym zakładzie w Świdniku i biurze w Warszawie. Zależy nam natomiast na ich kompetencjach i – tak bym to nazwał – zdolnościach operacyjnych. I to nie tylko dotyczących śmigłowców.

Jakie projekty oprócz śmigłowców są dla was priorytetem w Polsce?

Oczywiście produkowany przez nas samolot szkolny M-346, który został zakupiony przez polskie MON. Mamy nadzieję na dalszą współpracę. Bardzo liczymy też na rozwój programu wozu bojowego Rosomak i integrację naszej wieży Hitfist z wyrzutniami pocisków Spike. Ważny jest dla nas również sektor morski. W naszej ofercie mamy bardzo ciekawe rozwiązania w dziedzinie radarów i systemów walki elektronicznej, dotyczące zarówno obrony przeciwlotniczej oraz obrony wybrzeża. Chciałbym w tym miejscu podkreślić, że jesteśmy w stanie sformatować zakres partnerstwa pod potrzeby konkretnego kraju. To oznacza, że nie musimy trzymać się naszego katalogu produktów i technologii.

Wasz katalog uwzględnia również myśliwce Eurofighter, natomiast polskie MON raczej stawia na F-35.

Proponujemy myśliwiec Eurofighter, który spełnia lokalne wymagania dotyczące współpracy przemysłowej. W przypadku wyboru naszej oferty, Polska mogła by się stać piątym członkiem konsorcjum Eurofighter, które pracuje nad tym programem.

Jakie oprócz lotnictwa są strategiczne obszary działalności Leonardo?

Lotnictwo jest dla nas ważnym obszarem, o czym świadczy m.in. rozwój M-346. Jesteśmy też globalnym liderem pod względem wartości wśród producentów śmigłowców w segmencie cywilnym. Mamy też ugruntowane doświadczenie w budowie radarów, czy systemów dowodzenia. Czyli jednym słowem elektronika. Nawiasem mówiąc 60 proc. elektroniki w myśliwcu Eurofighter to rozwiązania Leonardo. Warto też wspomnieć o stosunkowo niewielkiej, ale silnej dywizji naszego koncernu, która zajmuje się cyberbezpieczeństwem. Chcemy wzmacniać wszystkie obszary naszej działalności, podobnie jak wszelkiego rodzaju rozwiązania dotyczące szkoleń użytkowników naszych produktów i technologii.

Czy Brexit nie pokrzyżuje tych planów? Przecież jedna z waszych najważniejszych fabryk znajduje się w Wielkiej Brytanii?

Weryfikujemy wszelkie scenariusze dotyczące tzw. twardego Brexitu i wygląda na to, że nie będzie miał on wpływu na nasze zyski i straty. Nasza obecność w Wielkiej Brytanii nie ogranicza się tylko do działalności przemysłowej. Jesteśmy przecież też istotnym eksporterem z Wielkiej Brytanii i liczymy na wsparcie ze strony tamtejszego rządu. Natomiast jeżeli chodzi o ewentualne taryfy celne – nie widzimy tutaj żadnego wpływu. Szczerze mówiąc, bardziej zastanawiamy się nad przyszłością wspólnych, europejskich programów obronnych, zakładających udział Wielkiej Brytanii, niż kwestiami technicznymi związanymi z Brexitem. Brak udziału Wielkiej Brytanii w programach europejskiego przemysłu byłby ogromną stratą. Dlatego też, mamy nadzieję, że w przypadku Brexitu, uda się wynegocjować porozumienie w zakresie współpracy Wielkiej Brytanii i Europy w dziedzinie obronności.

Jakie to programy? Czy Brexit może zagrozić produkcji AW101, który w większości powstaje w Wielkiej Brytanii? Jakie są inne obszary Waszej działalności w Wielkiej Brytanii, które są Pańskim zdaniem ważne w kontekście przyszłych perspektyw rozwoju?

Zacznijmy od AW101. Tutaj nie widzę większych zagrożeń. Innym ważnym obszarem, w którym jesteśmy mocni w Wielkiej Brytanii, są radary instalowane na naszych produktach. Podobnie projekt rozwoju myśliwca szóstej generacji, czyli program Tempest, jest jednym z kluczowych dla naszej działalności. Musimy zrozumieć czy nowy śmigłowiec eskortowo-rozpoznawczy będzie nowym europejskim programem. Wreszcie projekt dotyczący nowej generacji czołgów. Mamy nadzieję, że możemy prowadzić na ten temat rozmowy również z Polską.

Które rynki oprócz europejskich są ważne dla Leonardo? Wiem, że obawiacie się sankcji wobec Arabii Saudyjskiej, które mogą wpłynąć na europejskie możliwości eksportowe.

W tym kontekście mowa o decyzjach niemieckiego rządu, a nie o sankcjach. Myślę, że jeśli jako Europa stracimy możliwości na tym rynku, wówczas Stany Zjednoczone rozwiną tam swoją działalność.

Odpowiadając zaś na pierwszą część pytania, to wśród ważnych dla nas rynków można wymienić na przykład Algierię, gdzie jesteśmy mocni w kontekście współpracy przemysłowej, a także m.in. Singapur, Koreę Południową czy Japonię.

A Rosja?

Sprzedaliśmy na tym rynku tylko kilka cywilnych śmigłowców. I to wszystko.

Alessandro Profumo – od 2017 roku CEO włoskiego koncernu Leonardo działającego w branży zbrojeniowej. W latach 1997-2010 szef banku Unicredit, ówczesnego właściciela Pekao SA. Później min. prezes włoskiego banku Monte dei Paschi di Siena.

Za realizację kontraktu wartego 1,65 mld zł i dotyczącego dostawy dla polskiego wojska czterech śmigłowców AW101 odpowiada PZL-Świdnik, a nie koncern Leonardo. Czy to wybieg formalny czy realne dowartościowanie polskiej fabryki?

Alessandro Profumo: Oczywiście, dla PZL-Świdnik ten kontrakt jest bardzo ważny. Spółka jako główny wykonawca umowy dostawy będzie odpowiedzialna za cały proces jej realizacji. Tutaj chodzi o zdolności naszej fabryki w Świdniku. Zamówione śmigłowce muszą być sprawdzone także w warunkach lokalnych i dostarczone zgodnie z umową. Polskie ministerstwo obrony narodowej musi mieć po prostu partnera, który jest w stanie odpowiedzieć na najmniejsze wątpliwości dotyczące funkcjonowania i konfiguracji AW101. PZL-Świdnik ma tego rodzaju zdolności i będzie odpowiadać za to, czy program AW101 dla Polski jest odpowiednio realizowany zarówno w strukturach koncernu Leonardo, jak i poza nim. Mam tu na myśli podmioty współpracujące z nami w ramach tego projektu.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Modernizacja Sił Zbrojnych
Borsuk zatwierdzony. MON podpisał umowę na nowe bwp dla wojska
Modernizacja Sił Zbrojnych
Jednak nie koreański? Ciężkiego bwp zbudujemy sami
Biznes
Pancerny drapieżnik z epoki cyfrowej. Borsuki dokonają rewolucji w polskiej armii
Przemysł Obronny
Miliardy dla polskiej zbrojeniówki. Huta Stalowa Wola zwiększa moce produkcyjne
Modernizacja Sił Zbrojnych
Nowe Groty i karabiny wyborowe dla Wojska Polskiego