W należących do grupy Leonardo zakładach śmigłowcowych PZL-Świdnik właściciel redukuje załogę, ogranicza czas pracy i obniża gaże. Na razie do lipca. Czy w kryzysie związanym z pandemią największy w kraju producent wiropłatów ma szansę na powrót do normalności?
Marco Lupo: PZL-Świdnik jest naszym kluczowym i jednocześnie globalnym filarem w segmencie śmigłowców. Zdecydowanie chcemy utrzymać potencjał produkcyjny zakładu, aby ruszył on z pełną mocą, kiedy ożywienie gospodarcze powróci na rynek. Dużo zainwestowaliśmy w PZL-Świdnik, dzięki czemu jest to nowoczesna firma, licząca się globalnie i będąca ważnym centrum doskonałości w projektowaniu i budowie struktur śmigłowcowych. Jest PZL-Świdnik nawet czymś więcej: to jedyny polski producent obejmujący cały cykl życia śmigłowca, od projektu po produkcję, wsparcie i modernizację. Są to unikalne kompetencje – czyniące Polskę jednym z 5 europejskich krajów posiadających takie możliwości – i Leonardo bierze to pod uwagę.