Polska flota podwodna zmierza prostym kursem na dno

Informacja, że najstarsze podwodne okręty marynarki cumują właśnie w muzeum, a w służbie został samotny i bezbronny „Orzeł”, skłania do pytania, co z programem rozwoju floty „Orka”?

Publikacja: 22.11.2023 03:00

Liczący sobie ponad pół wieku ORP „Sokół” najpierw służył 30 lat Norwegom, potem ratował przed zapaś

Liczący sobie ponad pół wieku ORP „Sokół” najpierw służył 30 lat Norwegom, potem ratował przed zapaścią nasze siły podwodne. Na zdjęciu jego ostatnia podróż do gdyńskiego muzeum marynarki PAP/Adam Warżawa

Foto: Adam War?awa

W tym roku podczas targów MSPO w Kielcach znów z ust polityków padały na fali obietnic wyborczych zapowiedzi zakupu okrętów podwodnych nowej generacji, ale nikt już w nie nie wierzył. Po latach milczenia w sprawie broni podwodnej zapowiedziano tam zresztą pozyskanie tylko dwóch, a nie trzech jednostek, jak planowano w pierwotnej wersji programu „Orka”. Powstał on jeszcze za rządów koalicji PO-PSL, a potem został przejęty przez obóz Zjednoczonej Prawicy i potwierdzony przez MON w „Strategicznym przeglądzie obronnym”, tajnym dokumencie zatwierdzonym przez ministra Antoniego Macierewicza.

W realność reaktywacji „Orki” wątpili nawet obecni na MSPO w Kielcach marynarze. – Odkurzono program, bo pewnie na horyzoncie pojawiły się południowokoreańskie okręty i możliwość zaciągnięcia w Seulu kolejnego kredytu – komentowali.

Czytaj więcej

Armia zbrojona na skróty. Czy polski wyścig zbrojeń będzie transparentny?

Ratowanie kompetencji

Tymczasem pozyskanie jakichkolwiek sprawnych jednostek podwodnych dla marynarki wojennej RP to sprawa śmiertelnie poważna. Jak mawiał nieżyjący już wybitny znawca morskiego uzbrojenia kmdr Janusz Walczak, nawet pojedyncze nieuchwytne okręty podwodne dzięki skrytemu działaniu są groźne, bo potrafią wiązać nieproporcjonalnie duże siły wroga, a dzięki rakietom zadawać straty także na lądzie. Nie ma efektywniejszej broni odstraszania – twierdził Walczak.

Tymczasem po wycofaniu dwa lata temu okrętów typu kobben i skierowaniu ich tam, gdzie właśnie ląduje „Sokół”, czyli do muzeum, mamy flotę bezzębną, pozbawioną najmocniejszych atutów. Narasta też problem utrzymania kompetencji resztek wyspecjalizowanej kadry podwodniackiej.

Blisko 50-letnie dziś jednostki kobben, zbudowane w Niemczech, dostaliśmy od Norwegów w 2002 r., kiedy miały za sobą co najmniej trzy dekady służby. Naszym morskim siłom prezent sojuszników spadł jak z nieba i pozwolił w kolejnych latach podtrzymywać umiejętności załóg.

Teraz, gdy na posterunku pozostał tylko „Orzeł”, jednostka typu Kilo, utrzymanie ważnych bojowych zdolności w siłach morskich RP stanęło pod wielkim znakiem zapytania. To zresztą niejedyny problem. Powstaje też pytanie, czy nadal uzasadnione jest wydawanie milionów na utrzymywanie kosztownej portowej i morskiej infrastruktury, która odpowiada za wsparcie bojowe, logistyczne i techniczne podwodnych sił morskich RP?

Czytaj więcej

Nowe niszczyciele min dla marynarki wojennej. MON zamówi 3 okręty

Szczerbate „polskie kły”

Fakt, że od dekad konsekwentnie zsuwamy się na dno podwodnej zapaści, z pewnością nie był dla polityków różnych opcji i wojskowych decydentów zaskoczeniem. Od co najmniej dekady grzęzły w dziwnym imposybilizmie kolejne rządy zapowiadające realizację modernizacyjnego programu „Orka”, najdroższego w marynarce, wycenianego przed kryzysem na ponad 10 mld zł. Długo obiecywano pozyskanie trzech nowych okrętów podwodnych o klasycznym napędzie uzbrojonych zgodnie z zapowiedziami polityków w dalekosiężne pociski manewrujące, czyli klasyczny oręż odstraszania.

Jeszcze przed dekadą ówczesny premier Donald Tusk krzepił, że zbudujemy prawdziwe morskie „polskie kły”. Wszystkie te plany podtrzymywane były w strategicznych dokumentach obecnej koalicji rządowej deklaracjami, że uzbrojone w rakiety okręty będą ostoją polskiej mocy i kluczową bronią odstraszania RP, ale pozostały wyłącznie na papierze.

Czytaj więcej

Znika polska flota podwodna. Pozostanie nam tylko „Orzeł”

W nadziei na kontrakt stocznie kuszą Polskę

Nic dziwnego, że mocarstwowe zapowiedzi Warszawy budziły zainteresowanie zagranicznych rządów i stoczni. Eksperci przypominają, że w ciągu tylko minionej dekady w potencjalnej rozgrywce o polski rynek liczyli się co najmniej trzej najwięksi obecnie na kontynencie producenci okrętów podwodnych o klasycznym napędzie. Francuska grupa stoczniowa Naval Group oferuje okręty scorpene zdolne do przenoszenia pocisków manewrujących. Konkurencją dla Francuzów była niemiecka korporacja okrętowa ThyssenKrupp Marine Systems z siedzibą w Kilonii, która proponowała podwodne jednostki U 214 lub U 212A z ogniwami paliwowymi AIP zapewniającymi napęd bez dostępu powietrza. W grze były też stocznie szwedzkiego koncernu Saab. Oferował on Polsce, podobnie zresztą jak pozostali konkurenci, udział w budowie okrętów. Szwedzi zadeklarowali nawet, że swoje ciche, a przez to „niewidzialne” i wyposażone w elektryczno-dieslowski napęd, wspomagany silnikami Stirlinga, okręty A26 – w przypadku uzyskania zamówień w Polsce – są gotowi budować wspólnymi i siłami, przekazując naszym spółkom niezbędne technologie.

Marynarka bez broni podwodnej
Tylko bezbronny „Orzeł” pozostał na posterunku

Nasz jedyny pozostający w służbie podwodny okręt „Orzeł” to tylko cień okrętu zakupionego w ZSRR w połowie lat 80. XX wieku, kiedy dni Układu Warszawskiego były już policzone – twierdzi znawca marynarki, który pragnie zachować anonimowość. Okręt jest sprawny technicznie, ale praktycznie bezbronny, bo nie da się utrzymać w gotowości sprzętu, do którego części i torpedy trzeba by sprowadzać z Rosji. – To jednostka z udanej linii okrętów tworzonych w stoczni Krasnoje Sormowo w Gorki. Powstawały tam myśliwskie jednostki przeznaczone do podwodnego polowania, tropienia wrogich okrętów, skrytych misji patrolowych i rozpoznawczych. W swoim czasie okręty Kilo zaprojektowane w opływowym kształcie kropli, zabezpieczone specjalną anechoiczną powłoką, z wyciszonym przedziałem napędowym, sześcioma wyrzutniami torped i 60-osobową załogą budziły respekt rywali z atlantyckiej koalicji. Dziś „Orzeł”, poddawany w ostatnich latach niekończącym się remontom i prześladowany pechem (najpierw zderzył się z suchym dokiem, potem w pożarze ucierpiała elektronika) nadaje się najwyżej do podwodnych ćwiczeń

To dziwne, ale porażka programu „Orka” dziś nikogo nie zaskakuje. Idąca w dziesiątki miliardów złotych podwodna inwestycja zwyczajnie przerosła możliwości finansowe i organizacyjne nie tylko obecnej ekipy. „Orka” pozostaje w najnowszych wieloletnich planach modernizacji technicznej Sił Zbrojnych ministra obrony Mariusza Błaszczaka, ale odsuwa się w bliżej nieokreśloną przyszłość, na pewno poza rok 2035.

Maksymilian Dura, ekspert militarny portalu Defence-24, zwraca uwagę, że najwyżsi państwowi decydenci wciąż nie wiedzą, jaka ma być rola, zadania i co za tym idzie – docelowy kształt podwodnego komponentu Sił Morskich RP. – Ma to potwierdzać fakt, że sama koncepcja programu „Orka” w ciągu ostatnich lat była modyfikowana przynajmniej cztery razy – przypomina analityk. W takich warunkach nie da się racjonalnie planować długofalowej modernizacji o wielomiliardowej wartości. Tym bardziej że samo uzbrojenie okrętów w rakiety manewrujące nie tylko podnosi cenę oręża, ale komplikuje jego zakupy, bo wymaga politycznych uzgodnień z rządami krajów, w których produkowane są dalekosiężne pociski ofensywne.

W tym roku podczas targów MSPO w Kielcach znów z ust polityków padały na fali obietnic wyborczych zapowiedzi zakupu okrętów podwodnych nowej generacji, ale nikt już w nie nie wierzył. Po latach milczenia w sprawie broni podwodnej zapowiedziano tam zresztą pozyskanie tylko dwóch, a nie trzech jednostek, jak planowano w pierwotnej wersji programu „Orka”. Powstał on jeszcze za rządów koalicji PO-PSL, a potem został przejęty przez obóz Zjednoczonej Prawicy i potwierdzony przez MON w „Strategicznym przeglądzie obronnym”, tajnym dokumencie zatwierdzonym przez ministra Antoniego Macierewicza.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Modernizacja Sił Zbrojnych
Borsuk zatwierdzony. MON podpisał umowę na nowe bwp dla wojska
Modernizacja Sił Zbrojnych
Jednak nie koreański? Ciężkiego bwp zbudujemy sami
Biznes
Pancerny drapieżnik z epoki cyfrowej. Borsuki dokonają rewolucji w polskiej armii
Przemysł Obronny
Miliardy dla polskiej zbrojeniówki. Huta Stalowa Wola zwiększa moce produkcyjne
Modernizacja Sił Zbrojnych
Nowe Groty i karabiny wyborowe dla Wojska Polskiego