Do sprawy odniosło się także Ministerstwo Obrony Ukrainy wskazując, że był to białoruski system UBAK-25 Czekan. W mijającym tygodniu to nie jedyne doniesienie o amunicji krążącej, wcześniej nienotowanej w toku rosyjskiej „Specjalnej Wojennej Operacji".
W swoim doniesieniu kijowski resort obrony posłużył się tymi samymi zdjęciami, na których widać szczątki jakiegoś ‒ dość niewielkiego ‒ bezzałogowego aparatu, którego pozostałości zmieściły się w tekturowym pudle. Według ministerialnych doniesień tajemniczy aparat został zestrzelony zanim trafił w cel. Brak jakichkolwiek osmaleń czy śladów po odłamkach, a jedynie połamany kadłub, oznacza, że albo użyto jakiegoś systemu do pasywnego zwalczania powietrznych bezzałogowców (jak to się potocznie mawia, systemu „antydronowego"), albo aparat po prostu rozbił się na skutek usterki lub błędu operatora. Ukraiński resort obrony podaje, że tajemniczy aparat to egzemplarz białoruskiej amunicji krążącej (w zasadzie systemu rozpoznawczo-uderzeniowego) UBAK-25 Czekan, który przenosił kumulacyjną część bojową KZ-6 o masie 3 kg i napędzany był silnikiem elektrycznym ze śmigłem pchającym. Przy czym nie są to ustalenia samego resortu, ale opinia ukraińskiej spółki z branży „bezzałogowej" BLITZ Aircraft Unmanned – BLIC Bezpiłotni Systemy, na którą resort powołuje się. Czy faktycznie to białoruski Czekan, trudno jednoznacznie stwierdzić, gdyż dotąd w ogóle nie było informacji, że Czekan jest produkowany seryjnie, o jego eksporcie do Rosji nie wspominając.