W poniedziałek z rana spadł w Polsce kolejny bezzałogowy statek powietrzny, który najpewniej wystrzelili Rosjanie. To już trzeci taki incydent w ciągu ostatnich trzech tygodni. Można się spodziewać kolejnych. I choć na szczęście nikomu nic się nie stało, to warto zadać po raz kolejny pytanie: w jaki sposób państwo polskie ma sobie radzić z tego typu zagrożeniami?
Deklaratywnie działamy bez zarzutu. – Budujemy całościowy system obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej, a także obrony powietrznej państwa polskiego na różnych poziomach. To proces, którego nie da się zrealizować z dnia na dzień i który wymaga wielu lat. Ale warto zaznaczyć, jakie decyzje zostały podjęte w ostatnich latach i miesiącach. Jedną z kluczowych decyzji była ta z maja ubiegłego roku o zakupie aerostatów radarowych, pozwalających wykrywać obiekty nawet o niewielkiej powierzchni – 1,1 metra kwadratowego – poruszające się od poziomu ziemi do wysokości kilku tysięcy metrów – mówił 20 sierpnia wicepremier, minister obrony Władysław Kosiniak-Kamysz, po incydencie w Osinach koło Łukowa, gdzie rozbił się rosyjski bezzałogowiec. – To znakomite uzupełnienie zdolności przeciwlotniczych, radarowych i rozpoznania radiolokacyjnego. System ten już niedługo wejdzie do służby Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej. Kontrakt został podpisany rok temu, a pierwsze aerostaty trafią do Polski w najbliższych miesiącach. Równolegle przyspieszeniu uległa budowa systemów antydronowych. Polska, jako pierwsze państwo w NATO, tworzy całościowy system antydronowy – dodawał polityk.