Artykuł powstał we współpracy z PGZ
O wzajemnych relacjach tych dwóch środowisk dyskutowali uczestnicy debaty „Współpraca przemysłu zbrojeniowego ze startupami – synergia na rzecz innowacji", która odbyła się podczas Międzynarodowego Salonu Przemysłu Obronnego w Kielcach.
Jak układa się współpraca pomiędzy startupami, a polskim przemysłem zbrojeniowym? Jako pierwszy odpowiedzi udzielił dr inż. Przemysław Kowalczuk, prezes Wojskowych Zakładów Elektronicznych, członek zarządu ds. rozwoju Mesko. – To z jednej strony wyzwanie, a z drugiej ogromna szansa. Startupy mają swoją specyfikę. To podmioty zupełnie różne pod względem celów, szybkości prowadzenia prac oraz osiąganych rezultatów w porównaniu z wszystkimi innymi programami rozwojowymi. Czy to, zaczynając od zwykłych staży i związanego z nimi udziału uczelni w życiu przemysłu, czy np. wielkich projektów, jakie realizujemy wspólnie z ośrodkami badawczymi – wyjaśniał Kowalczuk.
– Zrozumienie tej specyfiki jest kluczowe. Często spotykamy się z zarzutami, że po co nam współpraca ze startupami. Słyszymy wtedy, że to są jacyś ludzie lub zespoły, które pojawiają się i znikają, a rezultaty może będą, a może nie. Możemy wtedy usłyszeć, że to nie jest coś, na czym można oprzeć długofalową strategię rozwoju. To nieprawda. Musimy jednak przyjąć pewne założenia: przede wszystkim startup, jako taki, ma inny cel. Dla mnie to szansa szybkiego sprawdzenia ścieżki rozwojowej przy relatywnie niskich kosztach, jakie ponieślibyśmy, korzystając z tradycyjnych rozwiązań – wyjaśniał prezes WZE.
Podkreślał przy tym, że rezultaty współpracy często determinowane są właśnie przez początkowe nastawienie strony przemysłowej. W firmach branży dominuje raczej konserwatywne podejście przy realizacji projektów rozwojowych, co niestety blokuje potencjalne korzyści, jakie może przynieść współpraca z młodymi i innowacyjnymi firmami. By to zmienić, rodzimy przemysł musi stać się bardziej elastyczny.