W miniony piątek, tym razem bez kamer i pompy, za zamkniętymi drzwiami Agencji Uzbrojenia MON zatwierdziło umowę wykonawczą z Koreańczykami na dostawy blisko 160 armatohaubic K9 o wartości 12 mld zł. Brak typowej dla kadencji ministra Mariusza Błaszczaka propagandowej oprawy uroczystości wyjaśnił się niebawem.
Czytaj więcej
Przewidywana na zbrojenia kwota 900 mld zł przerasta cały budżet kraju. W rachunkach mamy chaos, na dodatek podlany absurdalnym mocarstwowym sosem – mówi Janusz Zemke, były poseł, eurodeputowany i wiceszef MON.
W czym problem? Oto tuż przed transakcją o swoje interesy upomniał się polski przemysł. W mediach społecznościowych zabrał głos Jan Szwedo, prezes firmy produkującej superhaubice Krab rodzimej konstrukcji. Szef HSW oświadczył, że mijają się z prawdą ci, którzy zakup kolejnej partii koreańskich haubic uzasadniają słabym tempem produkcji rodzimych superdział w Stalowej Woli. – To nieprawda, że nie możemy podnieść produkcji: zwiększamy potencjał, inwestujemy, by dostarczać więcej krabów – przekonywał Szwedo, pomny zapewne, że krytyka samej zapowiedzi dostaw konkurencyjnych haubic z Hanwha Defense pozbawiła posady jego poprzednika w HSW Bartłomieja Zająca, który oponował przed masowym importem K9, uderzającym w podstawy artyleryjskiego biznesu HSW.
Zakupy uzbrojenia na kredyt
W piątek upublicznienie wypowiedzi Jana Szwedo zwarzyło atmosferę w resorcie obrony, ale nie powstrzymało podpisania umowy wykonawczej na koreańskie thundery. – To, co się dzieje z wartymi miliardy złotych zamówieniami na koreańskie haubice czy czołgi, to jakaś granda – irytuje się znany analityk militarny, który prosi o zachowanie anonimowości. Wtórują mu inni branżowi eksperci. Twierdzą, że umowy wykonawcze opiewające na astronomiczne sumy – takie jak za K9 Thunder – zawierane są w warunkach dalekich od przejrzystości, a z obietnic polonizacji i przenoszenia do kraju koreańskich technologii i produkcji niewiele zostaje. – Obiecywano nam partnerską współpracę i pogłębioną kooperację, a wyszło jak zwykle – narzekają nasi rozmówcy.
Potwierdził to ostatnio Rafał Poradka, szef biura konstrukcji pancernych i samochodowych w centrali PGZ. Przyznał, że negocjacje w sprawie współpracy przy haubicach z Koreańczykami były wyjątkowo ciężkie, a udało się zyskać dla krajowego przemysłu jedynie prostą obsługę serwisową sprzętu w kraju. – By zwiększyć produkcję koreańskich haubic, to w Korei, a nie u nas, powstają nowe linie produkcyjne uzbrojenia, a my je pośrednio finansujemy – mówi Janusz Zemke, były wiceszef MON w rządzie Leszka Millera.