Czarny listopad F-35
Listopad ubiegłego roku nie był najlepszym miesiącem dla myśliwców F-35. Podczas przesłuchania przed Komisją Izby Reprezentantów ds. Sił Zbrojnych (House Armed Services Committee – HASC), Robert Behler, dyrektor prób państwowych (DOT&E), stwierdził, że dalsze wstępne próby wielozadaniowych samolotów bojowych Lockheed Martin F-35 należy zawiesić co najmniej do połowy 2020 r. Wszystko z braku tzw. Joint Simulation Environment (JSE), czyli wirtualnego symulatora, w którym byłyby sprawdzone możliwości oprogramowania sterującego F-35. Testów nie można przeprowadzić – ze względów bezpieczeństwa – podczas realnych lotów. Behler dodał, że dotąd żadna wersja F-35 nie osiągnęła wymaganych minimów niezawodności i gotowości bojowej. Równolegle odradził na razie podpisywanie umowy wieloletniej na produkcję F-35.
Czytaj także: Kontrakt na F-35 podpisany.
Zeznająca przed HASC, także 13 listopada, Elen Lord, podsekretarz obrony ds. zakupów i eksploatacji, podważyła jednak słowa Bahelra. Przytaczyła dane, według których w okresie październik 2018 – listopad 2019 dostępność operacyjna F-35A wzrosła z 66 do 75 proc., F-35B z 44 do 68 proc., a F-35C wynosi obecnie ponad 75 proc. (F-35C jest używany operacyjnie dopiero od 2019 r.). Tymi samymi liczbami posługuje się Lockheed Martin.
Norweski F-35A podczas lotu szkolnego. Fot./Lockheed Martin.
Problem w tym, że w sierpniu 2019 r. wyciekł skan z prezentacji DOT&E, w którym pokazane były wyniki testów niezawodności ośmiu F-35A (w tym dwóch holenderskich), dziewięciu F-35B (w tym trzech brytyjskich) i sześciu F-35C. Samoloty te w okresie grudzień 2018 – czerwiec 2019 uzyskały średni wskaźnik gotowości operacyjnej na poziomie 11 proc. Przy czym najwyższy był w styczniu (16,6 proc.), a najniższy w maju (4,7 proc.).