W konkursowych wymaganiach państwowy właściciel słynnej „fabryki maszyn do prucia” po raz pierwszy wprowadził jednoznaczne warunki, które mają utrudnić drogę do fotela prezesa politykom. Kandydaci zatem nie mogą pełnić nawet społecznych funkcji w strukturach partyjnych, związkowych ani afiliowanych politycznie stowarzyszeń. Nie mogą też być współpracownikami biur poselskich, senatorskich, a także polskich deputowanych do Parlamentu Europejskiego.
Rada Nadzorcza oczekuje natomiast od kandydatów solidnej „znajomości branży zbrojeniowej”, której potwierdzeniem będzie złożona wraz z dokumentami o dopuszczeniu do tajemnic państwowych „pisemna koncepcja zarządzania spółką”.
Już w najbliższą środę 29 września okaże się, który z kandydatów zgłaszających się od 22.09.21 r. do konkursu spełnia szczegółowe kryteria i zostanie zaproszony przez oblicze Rady Nadzorczej „Łucznika”.
Kłopoty z grotem i karuzela kadrowa
Wydaje się, że największy w kraju, zakorzeniony w przedwojennym COP, zakład produkcji broni strzeleckiej zasługuje na stabilizację. A w tym roku spokoju „Łucznikowi” ewidentnie zabrakło. Najpierw wizerunkowe straty przyniosło firmie publiczne roztrząsanie zarzutów o mankamenty konstrukcyjne pierwszych partii produkowanych seryjnie karabinków automatycznych MSBS Grot. Później, gdy wdrożono poprawki i niezbędne usprawnienia broni i kryzys udało się prawie zażegnać, z funkcji prezesa odwołano (19 marca br.) Adama Suligę. To Suliga, już po decyzji w 2017 r. ówczesnego szefa MON Antoniego Macierewicza o zakupie pierwszej partii 53 tys. grotów za ponad 0,5 mld zł, wdrażał w radomskich zakładach wielkoseryjną produkcję nowoczesnych karabinków.
Modułowy karabinek MSBS Grot prezentowany podczas MSPO w Kielcach. Fot./Roman Bosiacki