Otóż ukraiński przemysł zaoferował rosyjskim żołnierzom, że... zapłaci każdemu z nich okrągłą sumę jednego miliona dolarów amerykańskich za poddanie się ukraińskim władzom wraz z pilotowanym przez siebie samolotem. Piloci śmigłowców mogą liczyć na mniejszą hojność ukraińskiej zbrojeniówki, ich ewentualne poświęcenie wyceniono na 500 000 dol. W komunikacie zasugerowano również, że rosyjscy lotnicy znają już stosowne częstotliwości, przez które można się skomunikować z ukraińską obroną przeciwlotniczą, co ma im umożliwić bezpieczne lądowanie.
- Ty i Twoja rodzina możecie stać się bogatymi ludźmi, nie mającymi już obowiązku wykonywania zbrodniczych rozkazów. Możesz stać się wolny i bogaty ‒ brzmi fragment ogłoszenia.
Czy ktokolwiek się skusi? Jest to raczej wątpliwe, biorąc pod uwagę sowiecką jeszcze tradycję karania rodzin żołnierzy, którzy dobrowolnie przechodzą na stronę wroga. Z drugiej jednak strony, jest to jednak alternatywa wobec śmierci w zestrzelonym samolocie lub śmigłowcu, a szczególnie od 4 marca straty rosyjskie w powietrzu znów zaczęły rosnąć. Jest to zapewne związane z rosnącym nasyceniem ukraińskich wojsk uzbrojeniem przeciwlotniczym, zwłaszcza przenośnymi przeciwlotniczymi zestawami rakietowymi, m.in. Stinger i Piorun. Te ostatnie, wg nieoficjalnych informacji, mają sobie radzić na Ukrainie szczególnie dobrze, deklasując analogiczną broń tego typu z zasobów SZU oraz dostaw sojuszniczych.