Okręty podwodne znów podtopione. Spektakularna porażka programu „Orka”

Wbrew deklaracjom rządu nie ma szans na to, że do końca roku Polska podpisze umowę na zakup okrętów podwodnych. Już nawet nie ma gwarancji, że w tym roku dojdzie do wybrania państwa, od którego chcemy je kupić.

Publikacja: 09.06.2025 05:04

ORP Orzeł to ostatni polski okręt podwodny, jaki pozostał w służbie, ale jego zdolności bojowe są wą

ORP Orzeł to ostatni polski okręt podwodny, jaki pozostał w służbie, ale jego zdolności bojowe są wątpliwe.

Foto: Marynarka Wojenna

– Uczynimy wszystko, aby w przyszłym roku podpisać umowę na dostawy nowoczesnych okrętów podwodnych. Program „Orka” to dla nas sprawa honoru – mówił wicepremier i minister obrony Władysław Kosiniak-Kamysz pod koniec listopada ubiegłego roku podczas Święta Marynarki Wojennej.

Już wówczas ten plan wydawał się bardzo ambitny, ale realny był przynajmniej wybór wykonawcy i rozpoczęcie szczegółowych negocjacji. Teraz jest oczywiste, że do końca tego roku umowy nie będzie – trudno rozpocząć negocjacje, jeśli nie wiadomo, z kim je prowadzić. Co więcej, dziś nawet wstępny wybór wykonawcy do końca roku stoi pod znakiem zapytania.

Okręty wciąż w lesie

Program „Orka” to jedna z najbardziej spektakularnych porażek w zakupach sprzętu dla Wojska Polskiego w XXI wieku. Ta epopeja ciągnie się już od kilkunastu lat. Pierwsze przymiarki do zakupu trzech nowych okrętów podwodnych robiliśmy już na początku poprzedniej dekady. W międzyczasie w służbie został już tylko jeden okręt podwodny, którego zdolności bojowe budzą wątpliwości, a my wciąż z tymi okrętami jesteśmy w lesie.

Czytaj więcej

Maciej Miłosz: Polskie okręty podwodne, czyli honor wicepremiera Kosiniaka

Dlatego 4 czerwca 2025 r. list otwarty do premiera i ministra obrony wystosowała była załoga ORP Sokół, czyli jednego z okrętów podwodnych wycofanych w ostatnich latach ze służby. Czego domagają się marynarze?

„Wzywamy Rząd RP do podjęcia pilnych i konkretnych działań zmierzających do odbudowy sił podwodnych Marynarki Wojennej. Czas honorowych decyzji minął, nadszedł moment decyzji” – piszą byli wojskowi.

O decyzje może być trudno, ponieważ od kilku miesięcy kierownictwo resortu obrony tym zagadnieniem się nie interesuje. Przypomnijmy: odpowiedzialna za zakupy Agencja Uzbrojenia (AU) już w ubiegłym roku zakończyła swoje postępowanie i punktowo oceniła potencjalne oferty. Jak wyglądał ten proces?

Jak już pisaliśmy na łamach „Rzeczpospolitej”, najpierw w Wojsku Polskim (nie tylko AU) powstało kilkadziesiąt kryteriów dotyczących m.in. zdolności tych okrętów, czasu dostaw, zapewnienia finansowania itd. Takie zapytania AU rozesłała do oferentów.

– Sztab Generalny nadał poszczególnym kryteriom odpowiednią wagę, nie znając nawet ofert. To zapewnia bezstronność postępowania. AU bazowała na odpowiedziach przesłanych przez producentów. Niektórzy nie byli otwarci na rozmowę i nie przesłali wymaganych informacji, co odbiło się na ich punktacji – wyjaśniał płk Grzegorz Polak, rzecznik prasowy Agencji Uzbrojenia. Wiadomo, że po zsumowaniu punktów najlepiej wypadły oferty z Niemiec, ze Szwecji i z Włoch (kolejność alfabetyczna).

Orka na ugorze

Po tej ocenie Agencja Uzbrojenia przekazała swoje wnioski do Rady Modernizacji Technicznej, do której zadań należy m.in. „wypracowanie stanowiska w sprawach dotyczących modernizacji technicznej Sił Zbrojnych RO, w szczególności ustalanie priorytetów w tym zakresie”. Teraz wybór ma się odbyć na poziomie politycznym, w trybie rozmów międzyrządowych.

W międzyczasie pojawiło się jednak kilka nowych zmiennych. Przede wszystkim oferta włoska jest uzależniona od zgody niemieckiego producenta, który raczej jej nie wyda, ponieważ sam w tym postępowaniu uczestniczy. Z kolei oferta szwedzka wciąż wiąże się z dużym ryzykiem opóźnienia, ponieważ nie ma w służbie jeszcze ani jednego okrętu, który ewentualnie mielibyśmy kupić. Natomiast Francja wróciła do gry o polskie okręty: znów głośniej zrobiło się o tym niedawno przy okazji podpisania polsko-francuskiego traktatu w Nancy w maju.

Czytaj więcej

Francuzi nie składają broni w walce o okręty podwodne dla Polski

Obecnie najbardziej prawdopodobny wydaje się więc wybór między ofertami niemiecką i francuską. Choć to, co jest obecnie, wcale nie musi być aktualne za trzy miesiące. Jednak nawet jeśli faktycznie politycy się na coś zdecydują, to najpierw polska delegacja powinna odwiedzić Francję i Hiszpanię, czyli dwa kraje, w których jeszcze nie była, by rozmawiać o „Orce”.

Jeśli do tego nie dojdzie, to oferenci, którzy nie zostaną wybrani, będą mieli mocne podstawy, by ten wybór zaskarżyć. A to będzie oznaczać kolejne opóźnienia, w najgorszym scenariuszu nawet unieważnienie całego postępowania. Tymczasem takie wizyty, w których powinni uczestniczyć m.in. przedstawiciele kierownictw AU i resortu obrony, od miesięcy nie mogą się odbyć. Mimo że już były przygotowane. To głównie efekt tego, że w ostatnich miesiącach zainteresowanie polityków tym tematem mocno zmalało.

I tego faktu nie zmieniają deklaracje, że program „Orka” sfinansujemy z unijnego instrumentu SAFE, z którego wszystkie kraje członkowskie UE będą mogły pożyczyć łącznie do 150 mld euro na zakup uzbrojenia. Wbrew zapowiedziom Władysława Kosiniaka-Kamysza nie sfinansujemy zakupu okrętów podwodnych z tych pożyczek, ponieważ wymagają one tego, by program został zamknięty do końca 2030 r. Nawet gdybyśmy podpisali umowę dziś, to nie ma na to szans, ponieważ produkcja takiego okrętu zajmuje ok. sześciu lat. I to bez opóźnień, które w tej branży się często zdarzają. Ewentualnie w grę może wchodzić zakup pomniejszych systemów uzbrojenia, które później zostaną zainstalowane na okrętach. Jednak taki scenariusz wydaje się mało prawdopodobny.

Piłka po stronie polityków

Co dalej z kosztującym kilkanaście miliardów złotych zakupem trzech okrętów podwodnych dla Marynarki Wojennej? Decyzja jest w rękach polityków (jesteśmy na etapie rozmów międzyrządowych). Powinna zostać podjęta na podstawie ofert dotyczących nie tylko parametrów samych okrętów, ale też współpracy przemysłowej, wojskowej, a przede wszystkim polityczno-strategicznej. Zapewne zostanie ona podjęta na najwyższym szczeblu, w trójkącie Kancelaria Prezesa Rady Ministrów – MON – MSZ. By to się wydarzyło, politycy muszą się tą sprawą zająć. W ostatnich miesiącach nie znajdowali na to czasu. Czy coś się zmieni w najbliższych tygodniach?

Stanowisko MON

Co na to wszystko Ministerstwo Obrony Narodowej? W odpowiedzi na list otwarty marynarzy, Władysław Kosiniak-Kamysz napisał, że „po zakończeniu konsultacji (międzyrządowych – red.) zainicjujemy procedurę pozyskania okrętów. (…) Naszym celem jest decyzja oparta na wiedzy, odpowiedzialności i zapewniająca rzeczywistą gotowość operacyjną – nie deklaracja, lecz realne zdolności.

– Uczynimy wszystko, aby w przyszłym roku podpisać umowę na dostawy nowoczesnych okrętów podwodnych. Program „Orka” to dla nas sprawa honoru – mówił wicepremier i minister obrony Władysław Kosiniak-Kamysz pod koniec listopada ubiegłego roku podczas Święta Marynarki Wojennej.

Już wówczas ten plan wydawał się bardzo ambitny, ale realny był przynajmniej wybór wykonawcy i rozpoczęcie szczegółowych negocjacji. Teraz jest oczywiste, że do końca tego roku umowy nie będzie – trudno rozpocząć negocjacje, jeśli nie wiadomo, z kim je prowadzić. Co więcej, dziś nawet wstępny wybór wykonawcy do końca roku stoi pod znakiem zapytania.

Pozostało jeszcze 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Gospodarka
Współpraca zbrojeniowa z Francją odpali? Oto, co oferuje Paryż
Biznes
Król jest tylko jeden. Ten czołg dominuje w Europie
Modernizacja Sił Zbrojnych
Borsuk zatwierdzony. MON podpisał umowę na nowe bwp dla wojska
Modernizacja Sił Zbrojnych
Jednak nie koreański? Ciężkiego bwp zbudujemy sami
Biznes
Pancerny drapieżnik z epoki cyfrowej. Borsuki dokonają rewolucji w polskiej armii