Tajemnice i zmyślenia Bogusława Kaczyńskiego

Przez wszystkich pieszczotliwie zwany Bogusiem wymyślił i wykreował siebie w PRL od podstaw niczym prawdziwa „Primadonna”. Taki więc tytuł nosi teraz jego biografia

Publikacja: 05.05.2024 14:51

Bogusław Kaczyński na spotkaniu autorskim w warszawskim Klubie Księgarza, 1991

Bogusław Kaczyński na spotkaniu autorskim w warszawskim Klubie Księgarza, 1991

Foto: Narodowe Archiwum Cyfrowe

Dzisiejsi 30-latkowie nie oglądali popisów Bogusława Kaczyńskiego w telewizji, nie chadzali na organizowane przez niego festiwale. Ale starsi dobrze go pamiętają, legenda trwa, czego dowodem ogromne zainteresowanie wydaną właśnie „Primadonną” napisaną przez Bartosza Żurawieckiego.

Książka wzbudza skrajne opinie – od queerowych zachwytów po oburzenie, najostrzej wyrażone przez Sławomira Pietrasa, przyjaciela Bogusia, który jednak przed laty wbił mu nóż w plecy, sprzątnąwszy sprzed nosa stanowisko dyrektora Teatru Wielkiego w Warszawie. Teraz stwierdził, że najchętniej powiesiłby autora książki głową w dół na drzwiach wydawnictwa.

Idylliczne dzieciństwo

„Primadonna” czytana bez zacietrzewienia dowodzi, że autor zebrał obfitą faktografię i opinie wielu osób. W porównaniu z wydaną dwa lata temu inną książką o Bogusławie Kaczyńskim napisaną przez Annę Lisiecką – nieznośnie polukrowaną i powielającą to, co on sam o sobie mówił – tu mamy opowieść zdecydowanie prawdziwszą, nawet jeśli Żurawieckiemu nie udało się wyjaśnić do końca wszystkich tajemnic swojego bohatera.

W jego życiu jest co prostować, począwszy od dzieciństwa. Bogusław Kaczyński urodził się w Białej Podlaskiej w 1942 roku. O koszmarze wojny i biedzie pierwszych lat po jej zakończeniu nigdy jednak nie wspominał. W jego opowieściach dzieciństwo to podarowany przez ojca biały baranek oraz oswojona sarenka śpiąca z nim w łóżku, a także ulice pełne fantazyjnych drewnianych domków i dworków. Ojciec miał ponoć ziemiańskich przodków (był lakiernikiem w miejscowej fabryce), matkę zapamiętał w balowej sukni z czarnego jedwabiu przetykanego złotą nicią i z girlandą jedwabnych róż.

Był oczywiście cudownym dzieckiem. Publicznie zagrał, gdy miał od trzech do pięciu lat (wiek zmieniał się w różnych wywiadach). Przepowiadano mu wielką karierę pianistyczną, co doprowadziło Kaczyńskiego – choć jak pokazuje „Primadonna”, z kłopotami – do studiów w ówczesnej PWSM w Warszawie.

Czytaj więcej

Gwiazda pośród gwiazd

Wirtuozem nie został, co więcej, w późniejszych latach nikt nie widział Kaczyńskiego grającego na fortepianie, nawet podczas spotkań towarzyskich. Po studiach szukał innego pomysłu na siebie.

Sukces w epoce Gierka

„Primadonna” nie tylko prowadzi czytelnika przez życie jej bohatera, ale co cenne, pokazuje je w kontekście kolejnych dekad. Początki kariery przypadły na czas, gdy ekipa Gierka otworzyła nieco okno Polski na świat, pewien luksus przestał być naganny, a TVP miała pieniądze na kosztowne programy.

Jego programy odgrywały podobną rolę jak Kabaret Starszych Panów. Oferowały świat inny, bardziej elegancki od otaczającej rzeczywistości.

On z tej szansy skorzystał, mimo że jak wspominają dawni współpracownicy, pierwsze występy przed kamerą miał fatalne. Bardzo jednak nad sobą pracował i wkrótce stał się gospodarzem wystawnych widowisk realizowanych w pałacowych wnętrzach z udziałem sławnych artystów, często specjalnie zapraszanych z zagranicy.

Jego programy odgrywały podobną rolę jak Kabaret Starszych Panów. Oferowały świat inny, bardziej elegancki od otaczającej rzeczywistości. O ile jednak propozycja Przybory i Wasowskiego była artystycznie wyrafinowana, o tyle Kaczyński ocierał się o banał, epatował tęsknotą do minionych czasów strojnych sukien, fraków i szampana. Masowa widownia tego jednak potrzebowała.

Czytaj więcej

Nie żyje Bogusław Kaczyński

Stał się nie tylko telewizyjną osobowością, ale i pierwszym u nas celebrytą. Wykreował, wręcz stworzył siebie na nowo. Żurawiecki pracowicie zebrał przykłady, jak z latami zmieniały się fakty z jego życia. Udział za granicą w konferencji z Marią Callas stał się spotkaniem na hotelowych schodach i rozmową, następnie godzinnym wywiadem, wreszcie uroczystą kolacją z udziałem Onassisa i Liz Taylor. Przykładów konfabulacji jest wiele, nie wszystkie nawet znalazły się w książce.

Przemijanie idola

Traktując Kaczyńskiego jak celebrytę, Żurawiecki sięga oczywiście do jego życia prywatnego. Dokonuje w imieniu bohatera coming outu, ale wiele w tej kwestii nie udało mu się jednak odkryć. Dla tych, którzy go znali, jego orientacja nie stanowiła tajemnicy, ale seks nie odgrywał chyba u niego szczególnej roli. Najbardziej konkretne przykłady przytoczone w książce dotyczą zatem przyjaciela i współpracownika Kaczyńskiego zainteresowanego nieletnimi chłopcami.

Czytaj więcej

Łańcuta wspomnień czar

Szczególnie ciekawe są ostatnie rozdziały „Primadonny” pokazujące odchodzenie Kaczyńskiego nie tyle z powodu choroby, ile w wyniku przemian, jakie się dokonały w Polsce. On potrafił doskonale żyć z każdą władzą, więc po 1989 roku dobrze poruszał się także na salonach politycznych i kościelnych. Nie dostrzegał jednak, że telewizja zbiedniała, a przede wszystkim w innym kierunku zaczął podążać operowy świat, czego on nie akceptował.

Na przełomie XX i XXI wieku Polacy pędzący za nowoczesnością nie potrzebowali już opowieści o pięknych dawnych czasach, kusiły ich inne priorytety. Nie powiodły się próby kierowania różnymi przedsięwzięciami, nie tyle z powodów artystycznych, ile w wyniku lekceważenia realiów ekonomicznych. Kaczyńskiemu pozostało więc pisanie książek, w których koloryzował swoje życie, oraz objazd po Polsce z galami koncertowymi, w których snuł coraz dłuższe opowieści dla coraz starszej publiczności.

Dzisiejsi 30-latkowie nie oglądali popisów Bogusława Kaczyńskiego w telewizji, nie chadzali na organizowane przez niego festiwale. Ale starsi dobrze go pamiętają, legenda trwa, czego dowodem ogromne zainteresowanie wydaną właśnie „Primadonną” napisaną przez Bartosza Żurawieckiego.

Książka wzbudza skrajne opinie – od queerowych zachwytów po oburzenie, najostrzej wyrażone przez Sławomira Pietrasa, przyjaciela Bogusia, który jednak przed laty wbił mu nóż w plecy, sprzątnąwszy sprzed nosa stanowisko dyrektora Teatru Wielkiego w Warszawie. Teraz stwierdził, że najchętniej powiesiłby autora książki głową w dół na drzwiach wydawnictwa.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Muzyka klasyczna
Konkurs im. Lutosławskiego. Koreanka lepsza od Polaków
Muzyka klasyczna
12. Międzynarodowy Konkurs Wiolonczelowy im. Witolda Lutosławskiego rozstrzygnięty! Zwyciężczynią została Tae-Yeon Kim z Korei Południowej.
Muzyka klasyczna
Konkurs im. Lutosławskiego. Dominacja Polaków w finale
Muzyka klasyczna
33. Festiwal Mozartowski w Warszawie (i w Wiedniu!)
Muzyka klasyczna
Festiwal Kultura Natura. Muzyka ze sfer światowych