35 lat temu Komsomolec zanurzył się na rekordową głębokość

4 sierpnia minęła 35. rocznica rekordowego zanurzenia sowieckiego atomowego okrętu podwodnego K-278, od 1989 r. znanego bardziej jako Komsomolec. Wyczynu tego, zapisanego później w Księdze rekordów Guinessa, nie pobito do tej pory.

Publikacja: 07.08.2020 12:46

Atomowy okręt podwodny Komsomolec sfotografowany przez amerykański samolot patrolowy w 1986 r. Fot.

Atomowy okręt podwodny Komsomolec sfotografowany przez amerykański samolot patrolowy w 1986 r. Fot. US Navy.

Foto: Atomowy okręt podwodny Komsomolec sfotografowany przez amerykański samolot patrolowy w 1986 r. Fot. US Navy.

Tego dnia w 1985 r., Komsomolec, pod dowództwem kmdr. Jurija Zielenskiego, rozpoczął procedurę zanurzenia na Morzu Norweskim w okolicach Wyspy Niedźwiedziej. Do 300 m szło ono szybko, potem tempo zmniejszono, a głębokość 1000 m osiągnięto po kilku godzinach. Droga w głębinę nie obyła się bez „przygód”.

Na głębokości 700 m zaczęło ciec spod kołnierza armatury zewnętrznego obwodu chłodzenia reaktora jądrowego, jeden z masztów podnośnych opadł poniżej ogranicznika i osiadł na fundamencie, oderwała się także spawana obudowa cięgien peryskopu, a poniżej 900 m zaczęły strzelać tytanowe mocowania i śruby różnych mechanizmów, na szczęście nikogo przy tym nie raniąc.

Czytaj także: Rosja utraciła pierwszy seryjny egzemplarz Su-57

Ostatecznie osiągnięto ok. 1027 m – niepewność pomiaru wynikała z różnych, nieprecyzyjnych, wskazań głębokościomierzy. Okręt manewrował w kilometrowej głębi przez niespełna godzinę, pokazując że dobrze trzyma kurs i zanurzenie. W trakcie powrotu na powierzchnię, na głębokości 800 m, odpalono cztery makiety torped. Było to możliwe przy tak dużym zewnętrznym ciśnieniu wody, ponieważ okręt miał nowe, hydropneumatyczne wyrzutnie. Rekord ten przyniósł jednostce sławę i do dziś nie został pobity przez żadną dużą załogową jednostkę bojową.

Tytanowy Pławnik

Projektowanie głębokowodnego okrętu podwodnego, mogącego dzięki zanurzaniu się na około kilometr (2‒2,5 raza więcej w stosunku do możliwości innych okrętów w tamtych czasach) uciec przez środkami przeciwpodwodnycmi przeciwnika, rozpoczęto w połowie lat 60. 24 października 1972 r., głównodowodzący WMF, adm. Siergiej Gorszkow zatwierdził ostatecznie projekt techniczny 685 Pławnik (pol. płetwa). Stępkę okrętu położono 22 kwietnia 1978 r. pod numerem budowy 510 w krytej hali nr 42 stoczni „Siewmasz” w Siewierodwińsku na północy ZSRS. Budowa trwała przy zachowaniu szczególnej tajemnicy. Aby przyszły Komsomolec mógł osiągać wielkie głębokości, na których nie dosięgłyby go NATO-wskie torpedy, jego kadłub mocny wykonano z nowych typów stopów tytanu, materiału, który Rosjanie już wcześniej stosowali do tego celu, produkując serię okrętów projektu 705 Lira i pojedynczy proj. 661 Anczar. Zastosowano też adekwatne środki ratunkowe, w tym wypływającą komorę ratowniczą WSK dla całej załogi, czy prochowe generatory ciśnienia, stosowane w sytuacjach awaryjnych. Wspomniane generatory miały na celu wypchnięcie balastu wodnego ze zbiorników w przypadku awarii zasadniczego systemu sprężonego powietrza z butli, uszkodzenia napędu, braku zasilania, czy zaklinowania sterów w pozycji do zanurzenia. Ich działanie polegało na gwałtownym spalaniu ładunku, który generował gazy o ciśnieniu wystarczającym do pokonania oporu wody otaczającej okręt i tym samym opróżnienia zbiorników. Były one zbudowane na bazie rakietowych przyspieszaczy startowych wspomagających start samolotów.

Czytaj także: Rosja: Bankrutujący przemysł obronny

3 czerwca 1983 r. okręt zwodowano. Po zakończeniu prób państwowych, w połowie 1984 r. K‑278 przeszedł ze stoczni do swojej bazy w zatoce Małaja Łopatkina. Tam jednostkę przygotowano do eksploatacji próbnej, w czasie której przeprowadzono testy uzbrojenia, systemów ratunkowych i autonomiczności. Eksploatacja próbna zakończyła się w czerwcu 1987 r. Do tego czasu jednostka została rozpoznana przez siły NATO, które nadały mu nazwę kodową Mike, choć bardzo rzadko „gościł” w obiektywach aparatów samolotów Sojuszu Północnoatlantyckiego. Dalej jego służba była rutynowa, w czasie której odbył kilka rejsów bojowych. 28 lutego 1989 r. Komsomolec wyszedł w rejs autonomiczny pod dowództwem kmdr. Jewgenija  Wanina, dowódcy drugiej załogi. Nigdy z niego nie powrócił.

Tragiczny koniec Komsomolca

Tego dnia okręt opuścił bazę Floty Północnej w fiordzie Zapadnaja Lica na Półwyspie Kolskim. Po raz pierwszy też miał na pokładzie drugą załogę, dowodzoną przez kmdr. Wanina. Na Komsomolcu było wraz z nim 69 ludzi. 7 kwietnia o 11:00 okręt znajdował się około 100 Mm na południowy zachód od Wyspy Niedźwiedziej, tej samej przy której ustanawiał swój niepobity do dziś rekord zanurzenia.

Na głębokości 385 m, w rufowym VII przedziale kadłuba wybuchł pożar. Załodze nie udało się go opanować. W wyniku tego Komsomolca trawił ogień, doprowadzając do poważnych uszkodzeń, które zakończyły się zatonięciem tej unikatowej jednostki po sześciu godzinach walki z żywiołem. Na okręcie i wśród podjętych z wody były 42 ofiary, w tym Wanin. Ocalało 27 ludzi. Wrak leży na dnie na głębokości 1650 m. Wraz z nim reaktor jądrowy i dwie rakietotorpedy z głowicami jądrowymi. Mimo planów, do dziś nie podjęto próby podniesienia okrętu. W celu zmniejszenia ryzyka katastrofy ekologicznej, obłożono go jednymi ochronnym pokryciem.

Czytaj także: Rosjanie rozpoczynają budowę dwóch okrętów podwodnych

Była to pierwsza katastrofa atomowego okrętu podwodnego we flocie ZSRS po wprowadzeniu gorbaczowowskiej polityki „głasnosti”, co spowodowało, że sprawy nie dało się łatwo „zamieść pod dywan”, jak to bywało we wcześniejszych przypadkach. Opinia publiczna w kraju i zagranicą, dość szybko dowiedziała się o stracie Komsomolca, śmierci marynarzy, a także o tym, że nie był on zwykłym okrętem.

Tego dnia w 1985 r., Komsomolec, pod dowództwem kmdr. Jurija Zielenskiego, rozpoczął procedurę zanurzenia na Morzu Norweskim w okolicach Wyspy Niedźwiedziej. Do 300 m szło ono szybko, potem tempo zmniejszono, a głębokość 1000 m osiągnięto po kilku godzinach. Droga w głębinę nie obyła się bez „przygód”.

Na głębokości 700 m zaczęło ciec spod kołnierza armatury zewnętrznego obwodu chłodzenia reaktora jądrowego, jeden z masztów podnośnych opadł poniżej ogranicznika i osiadł na fundamencie, oderwała się także spawana obudowa cięgien peryskopu, a poniżej 900 m zaczęły strzelać tytanowe mocowania i śruby różnych mechanizmów, na szczęście nikogo przy tym nie raniąc.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Modernizacja Sił Zbrojnych
Borsuk zatwierdzony. MON podpisał umowę na nowe bwp dla wojska
Modernizacja Sił Zbrojnych
Jednak nie koreański? Ciężkiego bwp zbudujemy sami
Biznes
Pancerny drapieżnik z epoki cyfrowej. Borsuki dokonają rewolucji w polskiej armii
Przemysł Obronny
Miliardy dla polskiej zbrojeniówki. Huta Stalowa Wola zwiększa moce produkcyjne
Modernizacja Sił Zbrojnych
Nowe Groty i karabiny wyborowe dla Wojska Polskiego